Filozof i obrońca praw człowieka komentuje w artykule pt. "Po Kadafim Putin?" ostatnie masowe protesty uliczne rosyjskiej opozycji po wyborach parlamentarnych w tym kraju. Obserwatorzy międzynarodowi wskazali wstępnie, że głosowanie zostało sfałszowane na rzecz zwycięskiej rządzącej partii Jedna Rosja. Zdaniem Glucksmanna, po tych manifestacjach - "największych w Rosji od 1991 roku, a może od lutego 1917 roku" - narzuca się wniosek, że władza Putina chwieje się w posadach, tak jak poprzednio w przypadku autokratów w krajach arabskich: Tunezji, Egipcie, Libii i Syrii. A przecież - zaznacza francuski filozof - nic nie zapowiadało ostatnio kłopotów Putina. "Jego gwiazda błyszczała jak najjaśniej (...). Suto opłacani gwiazdorzy hollywoodzkiego i francuskiego kina śpieszyli na jego urodziny, a bogacze i możni tego świata uśmiechali się do petrocara" - ironizuje Glucksmann. To już jednak przeszłość. Według filozofa, tłumy protestujących na ulicach przeciw duetowi Putin-Miedwiediew są "początkiem zmierzchu demokracji pozorów" w Rosji. Glucksmann podkreśla, że "wszechobecna" w Rosji korupcja "spycha to wielkie państwo do rangi Somalii, nawet za Zimbabwe". Dodaje, że bogactwa naturalne - "manna gazowo-naftowa" - rozkradane przez oligarchów, nie przyczyniły się do ponownej industrializacji Rosji. W jego opinii, większość oligarchów lokuje swoje majątki za granicą, a "50 proc. Rosjan" skazanych jest na wielką biedę, pijaństwo, prostytucję i choroby. Autor nazywa Putina "największym globalnym protektorem - wraz z Chińczykami - wszystkich despotów, od Iranu po Koreę Północną", a także "sprawcą mordów na Kaukazie". "Pytanie XX wieku brzmiało: totalitaryzm czy demokracja? Pytanie dnia to: demokracja czy korupcja? Rosjanie zaczynają je stawiać. My powinniśmy je usłyszeć" - pisze Glucksmann. Wspomina też romantycznego poetę Aleksandra Puszkina jako piewcę wolności. "Rosja Puszkina nie zginęła. Czy zmiecie teraz Rosję Putina?" - kończy swój tekst filozof. Glucksmann, jeden z najbardziej znanych francuskich filozofów i publicystów, przyjaciel rosyjskich dysydentów, w czasach komunizmu wspierał polską Solidarność i czeską opozycję, a w ostatnich latach zaangażował się w obronę prawa Czeczenów do niezależności. W tym samym numerze "Le Monde" publikuje własny redakcyjny komentarz do wydarzeń w Rosji. Według gazety, masowe protesty są buntem "rosyjskiej klasy średniej, znękanej korupcją i oszustwami władzy oraz znużonej autokracją". Według redakcji "Le Monde", presja tłumów nakazuje Putinowi dużo większe niż do tej pory ustępstwa wobec opozycji i "podjęcie wreszcie reform strukturalnych, ekonomicznych i politycznych". "To byłoby w rzeczywistości równoznaczne z porwaniem się na fundamenty systemu, który on sam zbudował. Ale Putin nie ma już innego wyboru" - kwituje gazeta.