Do wczorajszej masakry doszło na silnie strzeżonej granicy z Koreą Północną. Na razie nie wiadomo, dlaczego doszło do incydentu, ale wstępnie wykluczono udział w nim Pjongjangu. Tragedia rozegrała się po zapadnięciu zmroku na jednym z posterunków granicznych w miejscowości Goseong. Jak podaje południowokoreańska armia, wojskowy w stopniu sierżanta o nazwisku Lim, wystrzelił około 10 pocisków z karabinu K-2. Oddał on strzały w kierunku jednej ze strażnic. Mężczyzna uciekł zabierając ze sobą karabin, amunicję i granaty. Jeden z nich odpalił w trakcie ucieczki. Jak ujawniono, sierżant Lim otworzył ogień po zakończeniu sześciogodzinnej służby. Obławę prowadzono nieustannie przez całą noc. Za incydent przeprosiło już Koreańczyków ministerstwo obrony.