W czwartek mieszkańcy wyspy Harris natrafili na ciało kaszalota spermacetowego, leżące na plaży. Dorosłe osobniki tego gatunku mogą osiągać długość nawet ponad 20 m i wagę do 75 ton. Ssak znaleziony na plaży był jednak zaledwie podrostkiem. Do chwili, gdy zajęli się nim specjaliści, mający ustalić przyczynę jego śmierci, zdążył przeleżeć na brzegu 48 godzin. Gdy naukowcy przystąpili do sekcji i wbili w jego nóż brzuch, napęczniałe trzewia kaszalota eksplodowały, a ich zawartość wylała się na piasek. Po rozcięciu powłok brzusznych okazało się, że w żołądku ogromny ssak miał około 100 kilogramów śmieci. Jak poinformowało na Facebooku Scottish Marine Animal Strandings Scheme, była tam cała gama plastiku, sieci rybackie, liny, plastikowe kubki, torby, rękawiczki, paski do pakowania i rurki. Wszystko zwinięte w wielką kulę. Brzuch pełen plastiku Możliwe, że ta niepożądana zawartość układu trawiennego przyczyniła się do jego śmierci. Przed śmiercią kaszalot był w dobrej kondycji. Cytowani przez BBC przedstawiciele organizacji stwierdzili: "Niemniej jednak taka ilość plastiku w żołądku musiała zaburzać trawienie i po raz kolejny pokazuje, jaki wpływ na życie morskie mają śmieci i zgubione lub wyrzucone sprzęty rybackie". "Spacerujemy po tych plażach prawie codziennie i zawsze zabieram ze sobą torbę, by zebrać śmieci, wśród których najwięcej jest tych związanych z rybołówstwem" - skomentował cytowany przez BBC Dany Parry, żyjący w pobliskiej miejscowości Luskentyre.