W ubiegłym roku na holenderskich uniwersytetach studiowało 115 tys. cudzoziemców, o 11 tys. więcej niż rok wcześniej. Statystyki podają, że 40 proc. studentów pierwszego roku nie pochodzi z Holandii. Te liczby mają się jednak już niedługo zmienić, bo krajowe uczelnie mają przestać przyjmować cudzoziemców. Na życzenie parlamentu Holenderskie ministerstwo edukacji wysłało pismo do krajowych uczelni nakazując wstrzymanie aktywnej rekrutacji studentów z zagranicy i zamrożenie stypendiów. Pomysł nie jest nowy, bo ograniczenia liczby studentów spoza Holandii już od pewnego czasu żądała Izba Reprezentantów. Pod koniec listopada socjaliści (SP) i wchodzący w skład koalicji rządzącej chadecy (CDA) zawnioskowali o zamrożenie rekrutacji cudzoziemców, a pomysł ten poparła parlamentarna większość. Teraz holenderski rząd podjął się jego realizacji. Ministerstwo tłumaczy, że to dobra decyzja, bo odciąży wykładowców, którzy dzisiaj nie dają sobie rady z nawałem obowiązków, poza tym znikną problemy z przeludnionymi salami wykładowymi i trudności z zakwaterowaniem studentów. A te są ogromne, bo dla zagranicznych studentów bardzo często brakuje mieszkań, a akademiki czy domy studenckie są w kraju rzadkością. Studenci w namiotach Zgodnie z danymi przedstawionymi przez organizację Kences, która każdego roku przedstawia wyniki monitoringu warunków mieszkaniowych studentów w Holandii, w ubiegłym roku w kraju zabrakło mieszkań dla 22 tys. osób. Sytuację zaogniła pandemia, bo kiedy zajęcia powróciły w trybie stacjonarnym nagle na uczelnie zjechali studenci kilku roczników na raz. Szacuje się, że liczba bezdomnych studentów może wzrosnąć nawet do 50 tys. w roku akademickim 2024-2025. Rząd postanowił nie dopuścić do najczarniejszego scenariusza. - Myślę, że w tym wszystkim nawet nie tyle chodzi o obciążenie uczelni pracą, bo wystarczyłoby poprawić system zarządzania i po prostu zapewnić odpowiednią liczbę wykładowców, ile o problem na rynku mieszkaniowym. Wielu moich studentów ma poważne problemy ze znalezieniem kwaterunku, znam też kilku, którym to się nie udało i musieli wrócić do domu - komentuje w rozmowie DW prof. John Morijn z katedry prawa w holenderskim Uniwersytecie Groningen. - Nie mamy miejsc. Niektórzy zagraniczni studenci śpią w namiotach - mówił w wywiadzie dla stacji NOS poseł Peter Kwint z Partii Socjalistycznej. - To prawda. Zdarza się, że studenci tymczasowo trafiają do namiotów, albo nocują w halach na uczelniach, sama miałam kolegę na roku, który mieszkał w ten sposób chyba przez dwa miesiące. Pamiętam też jak w ramach protestów niektórzy koczowali w budynku ratusza - mówi DW Maja, która studiuje prawo międzynarodowe na Uniwersytecie Groningen. Wcześniej w Holandii kończyła też licencjat. Z pochodzenia jest Polką, ale wychowała się w Niemczech, tam też skończyła szkołę średnią. Jeśli chodzi o zakwaterowanie w Groningen, to Maja miała szczęście, bo udało się jej wynająć pokój w domu, który dzieli z innymi studentami. Paradoksalnie pomogła jej pandemia. - W czasie COVID-19 zajęcia odbywały się zdalnie, więc wiele osób kontynuowało naukę ze swoich krajów. Rynek nie był taki przepełniony, łatwiej było wtedy znaleźć mieszkanie na wynajem - opowiada. Minister pisze list - Oczywiście widzimy pozytywne aspekty umiędzynarodowienia edukacji, jednak koszty związane z przeciążeniem wykładowców i problemami kwaterunkowymi są zbyt wysokie. Obawiamy się, że w dłuższej perspektywie może to doprowadzić do pogorszenia jakości holenderskiego systemu edukacji - napisał w liście do uczelni minister edukacji Robbert Dijkgraaf. Maja mówi, że wykładowcy na jej uniwersytecie też już zaczęli protestować z powodu nadmiaru pracy. - Zwlekają z wystawianiem ocen, są dostępni dla studentów tylko w trakcie krótkich okienek - wymienia studentka. Rząd informuje, że restrykcje w przyjmowaniu zagranicznych studentów dotyczyć mają przede wszystkim uniwersytetów nauk stosowanych i uniwersytetów badawczych. Rekrutacja cudzoziemców nadal będzie możliwa, choć - podkreślają politycy - bardzo ograniczona i na kierunkach kształcących do zawodów, gdzie występują niedobory na rynku pracy. Mowa tu głównie o zawodach medycznych i związanych z edukacją. Miejsca dla zagranicznych studentów znajdą się także w tych regionach kraju, gdzie populacja maleje. Ale w przypadku wszystkich innych uczelni ministerstwo chce całkowitego i pilnego wstrzymania nowych umów dotyczących przyjmowania studentów z zagranicy i przyznawania im stypendiów. W lutym minister Dijkgraaf przedstawić ma pakiet szczegółowych wytycznych w celu ograniczenia napływu studentów międzynarodowych. Maja przyznaje, że ani ona, ani jej koledzy ze studiów nie wiedzieli, że holenderski rząd planuje podjąć tak drastyczne kroki. - Nie mieliśmy pojęcia, że ministerstwo wysłało ten list - mówi. Czy powinno się ograniczać rekrutację dla studentów z zagranicy? Skomentuj ten artykuł na Facebooku! To tylko tymczasowo? Cudzoziemcy chętnie wybierają studia w Holandii, bo zajęcia często są prowadzone w języku angielskim, bywa też, że progi przyjęcia na dany kierunek są niższe niż w innych krajach. - W Niemczech, żeby dostać się np. na psychologię trzeba mieć najwyższą punktację, w Holandii jest znacznie łatwiej. Dlatego też spory odsetek studentów psychologii na holenderskich uniwersytetach stanowią właśnie Niemcy - opowiada studentka. I dodaje, że na jej kierunku niemal wszyscy studenci to cudzoziemcy. - Mój kierunek jest oczywiście specyficzny, bo to prawo międzynarodowe, wszystkie zajęcia mamy też po angielsku. Prawda jest jednak taka, że na roku mam może dwóch Holendrów. Dlatego też nie wyobrażam sobie jak mój wydział przetrwa, jeśli przestanie przyjmować studentów z zewnątrz - mówi. Prof. John Morijn uspokaja, że działania holenderskiego rządu są tymczasowe. - Mówią o potrzebie bardziej zrównoważonej polityki. Musimy najpierw rozwiązać impas na rynku mieszkaniowym - mówi Morijn. - Ja osobiście wolę studentów spoza Holandii, bo są bardziej zmotywowani do nauki - kwituje. Jowita Kiwnik Pargana Redakcja Polska Deutsche Welle Czytaj też: Wezwą 230 tys. osób, także kobiety. Jaka będzie kwalifikacja wojskowa w 2023 roku?