Ten były współpracownik CIA, który urodził się na Kubie, zmarł w swoim domu, najprawdopodobniej z powodu komplikacji po raku płuc. Miał także kłopoty z sercem. Barker był jednym z 5 mężczyzn, którzy 17 czerwca 1972 r. włamali się do budynku Watergate w Waszyngtonie. Ochroniarz zauważył kawałek taśmy użyty przez nich do zasłonięcia zamka od drzwi prowadzących na klatkę schodową, co uruchomiło lawinę wydarzeń, które doprowadziły do rezygnacji prezydenta Richarda Nixona. Barker został zwerbowany w Miami przez agenta CIA E. Howarda Hunta, z którym 10 lat wcześniej współpracował przy desancie w kubańskiej Zatoce Świń. Choć włamywacze z Watergate na przestrzeni lat usunęli się ze świateł jupiterów, o samej aferze nie zapomniano. Jeszcze w 1997 r. Barker skarżył się w wywiadzie: "Myślę, że już czas, by ludzie zapomnieli o tej cholernej sprawie. To były smutne czasy". Barker nigdy jednak nie żałował udziału we włamaniu. Po odsiedzeniu roku więzienia pracował dla miasta Miami. Poza tym aktywnie działał w antycastrowskiej społeczności kubańskiej w tym mieście. "Do końca walczył o prawdziwą wolność i żałował, że nigdy nie udało mu się zobaczyć wolnej Kuby" - powiedziała jego córka Marielena Harding.