Po inwazji Niemiec na Polskę 16-letni Madejski zgłosił się z kolegami harcerzami do obrony przeciwlotniczej. Brał udział m.in. przy gaszeniu pożarów, kopaniu rowów i dostawach wody. Kiedy przystąpił do Związku Walki Zbrojnej przybrał pseudonim "Marek". Po zaprzysiężeniu został przyjęty do tajnej podchorążówki. Madejski uczestniczył w działaniach sabotażowych. Podczas powstania warszawskiego był dowódcą plutonu Topolnicki, był kilkakrotnie ranny. Po wojnie, w czasie studiów, został aresztowany. Po wyjściu na wolność ukończył Politechnikę Warszawską i pracował przy odbudowie stolicy. Od roku 1969 mieszał w Ameryce i jako inżynier pracował w firmie specjalizującej się w aparaturze medycznej. Kapitan Madejski był prezesem nowojorskiego oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Został odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. "Wspaniały człowiek, patriota" O śmierci Mieczysława Madejskiego poinformował Polską Agencję Prasową aktywista polonijny Grzegorz Worwa. - Był wspaniałym człowiekiem, patriotą, każdego roku organizował w rocznicę powstania warszawskiego na Manhattanie msze święte, w których brałem udział. Tym, którzy uważali, że powstanie warszawskie było niepotrzebne, przeciwstawiał opinię swoją i wielu ludzi z tamtych czasów. Ich zdaniem powstanie niezależnie od decyzji wojskowych i tak by wybuchło, ponieważ napięcie w Warszawie było tak nagromadzone, że musiało znaleźć ujście - powiedział Worwa. Jak dodał, Madejski chętnie spotykał się z młodzieżą, z dumą opowiadając o tych, co walczyli bohatersko z najeźdźcą niemieckim. - Był prawdopodobnie jednym z niewielu żyjących do niedawna powstańców warszawskich. Cieszę się, że miałem szczęście znać pana Madejskiego - mówił Worwa. Powołując się na syna kapitana, Grzegorza, powiadomił, że nabożeństwo za duszę zmarłego odbędzie się w poniedziałek w Glen Head na Long Island, skąd kondukt żałobny uda się na cmentarz. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski