Swojego desperackiego czynu mężczyzna dokonał 20 lutego w Warnie. Goranow stał się symbolem dla setek tysięcy uczestników protestów przeciwko początkowo wysokim cenom energii elektrycznej, ale też przeciwko rządowi Bojko Borysowa, który ostatecznie podał się do dymisji. Nowy rząd Bułgarii ma powstać po przedterminowych wyborach parlamentarnych, które wyznaczono na 12 maja. Protestujący Bułgarzy nie mają, jak pisze Reuters, wspólnej listy żądań, których rozrzut jest znaczny: od nacjonalizacji dystrybucji energii elektrycznej i podniesienia standardów życia po wyplenienie korupcji. Aktywiści odmówili też udziału w radzie publicznej, która ma monitorować pracę rządu tymczasowego. Zaproponował im to prezydent Rosen Plewnelijew. W poniedziałek organizacja społeczna o nazwie Orli Most rozbiła kilka namiotów w pobliżu siedziby prezydenta; na sobotę zapowiedziano konferencję organizacji. Namioty protestujący rozbili też przed parlamentem, domagają się m.in. zmiany ordynacji wyborczej. Wskazują, że kandydaci organizacji obywatelskich są dopuszczani do startu w wyborach tylko pod warunkiem, że startują z list którejś z partii. Analitycy polityczni są jednak zdania, że jest mało prawdopodobne, by te grupy były w stanie zjednoczyć się przed majowymi wyborami i wobec tego mogą poprzeć partie z obrzeży sceny politycznej. Sondaże sugerują, że ani prawicowa partia GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) Bojko Borysowa, ani opozycyjna Bułgarska Partia Socjalistyczna (BSP) nie mają wystarczającego poparcia, by zdobyć większość, co po wyborach może doprowadzić do sytuacji patowej lub nastręczającego problemy tworzenia rządu koalicyjnego.