Koper i Richter trafili na pancerny "złoty pociąg" dysponując własną wiedzą i relacjami świadków, którzy pamiętają czasy II wojny światowej. Ich zdaniem "złoty pociąg" nie został ukryty w tunelu, ale go zasypano. Na ujawnienie personaliów mężczyźni zdecydowali się po długim namyśle. Wcześniej twierdzili, że są zastraszani, boją się o swoje życie, i muszą się ukrywać. Zapowiedzieli też, że była to ich jedyna wypowiedź dla mediów. Od tej pory w ich imieniu występować będą prawnicy. Warunkiem rozmowy z dziennikarzem, było wyemitowanie oświadczenia odczytanego przez jednego z odkrywców. - My jako znalazcy pancernego pociągu z czasów II wojny światowej, oświadczamy, że dokonaliśmy prawnego zgłoszenia znaleziska do instytucji państwa polskiego. Doszło do precyzyjnego wskazania miejsca ukrycia pociągu, przy udziale władz Wałbrzycha i policji, z czego zostały sporządzone notatki służbowe - twierdzą Koper i Richter. - Posiadamy niezbite dowody na jego istnienie. Wrzawa medialna wokół pociągu została rozpętana nie przez nas, ale z powodu wycieku poufnych dokumentów - oświadczają dalej. Mężczyźni poinformowali, że o możliwości popełnienia przestępstwa została zawiadomiona prokuratura. Koper i Richter zadeklarowali, że są sponsorzy, którzy z własnych pieniędzy mogą sfinansować wydobycie pociągu. - Nigdy nie warunkowaliśmy wskazania miejsca, gdzie znajduje się pociąg, od otrzymania znaleźnego, gdyż należy się nam ono z mocy ustawy. Uważamy, że pociąg powinien zostać na Dolnym Śląsku jako bezprecedensowa atrakcja turystyczna - mówią odkrywcy. Znaczną część znaleźnego postanowili przeznaczyć na utworzenie muzeum, które miałoby zostać powołane specjalnie w celu wyeksponowania odkrycia. Jak wynika z relacji reportera TVP, kolejne osoby twierdzą, że w tym samym miejscu dokonały odkrycia "złotego pociągu", i jak zapewniają także złożyli dokumenty w urzędzie.