57-letni Tsvangirai, który do czasu objęcia funkcji premiera był przywódcą partii opozycyjnej, opuścił w sobotę szpital mimo obrażeń głowy, jakie odniósł w wypadku, i natychmiast odleciał samolotem do pobliskiej Botswany na dalsze leczenie. Do katastrofy doszło, gdy jadąca z przeciwka ciężarówka uderzyła z wielką siłą w jego samochód terenowy. Pojazd premiera trzykrotnie przekoziołkował i zatrzymał się przewrócony do góry kołami. 50-letnia żona premiera, Susan, przewieziona do odległego o 40 kilometrów szpitala w Harare, zmarła. Do wypadku doszło na od dawna nieremontowanej, bardzo wyboistej drodze, którą premier z żoną jechali do swego domu na wsi. 85-letni prezydent Robert Mugabe, który od uzyskania przez kraj niepodległości w 1980 roku monopolizował całą władzę, odwiedził w niedzielę Tsvangiraia w szpitalu. Współpracownicy premiera z kierownictwa do niedawna opozycyjnego Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) odmówili "spekulowania" na temat ewentualnego przestępczego charakteru zamachu. Tsvangirai, głęboko wstrząśnięty i przygnębiony śmiercią żony, ze szpitala udał się wprost na lotnisko w towarzystwie członków kierownictwa MDC i pod silną ochroną. Do wypadku doszło w trzy tygodnie po objęciu przez przywódcę MDC stanowiska szefa rządu w wyniku porozumienia zawartego z prezydentem Mugabe pod naciskiem szefów rządów sąsiednich państw afrykańskich. Formalne podzielenie się władzą przez Mugabe ma pomóc zaradzić głębokiemu kryzysowi gospodarczemu i politycznemu, w jakim pogrążone jest Zimbabwe. Kraj, nękany głodem i epidemią cholery, która pochłonęła już 4.000 śmiertelnych ofiar, pogrążył się w gigantycznej inflacji. W przeddzień wypadku samochodowego Tsvangirai kategorycznie zaprotestował przeciwko nowej kampanii wyganiania z gospodarstw ostatnich białych farmerów, oficjalnie popartej przez Mugabe. Premier wskazał takie działania jako przyczynę pogłębiania się głodu w Zimbabwe. Jako przywódca opozycji Tsvangirai kilkakrotnie cudem uniknął śmierci. Został kiedyś ciężko pobity, a innym razem jacyś napastnicy próbowali go wypchnąć przez okno z dziesiątego piętra.