Według działaczy opozycji, życie aktywistów działających na rzecz zmian demokratycznych jest zagrożone. - To jest w pewnym sensie, w istocie wojskowy zamach stanu. Zmobilizowali wojsko w całym kraju aby przygotować drugą turę (głosowania) i zastraszyć ludność. To jest próba stworzenia warunków aby Mugabe wygrał - powiedział przywódca Ruchu na Rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) Morgan Tsvangirai. - Zdołamy pozbyć się Mugabego. Wszyscy go opuszczają. Na wsiach nie chcą mieć z nim nic wspólnego - dodał. Komisja wyborcza w Harare wciąż nie ogłosiła wyników wyborów prezydenckich z 29 marca. Tsvangirai, który walczył o prezydenturę z pełniącym ten urząd od 28 lat Mugabem, ogłosił zwycięstwo. Według niezależnych źródeł zdobył on w pierwszej turze 50,3 proc. głosów, a więc większość absolutną. Nie ma więc konieczności organizowania drugiej tury. Tsvangirai i Mugabe mają wziąć udział w nadzwyczajnym szczycie państw południa Afryki, który odbędzie się w końcu bieżącego tygodnia w stolicy Zambii Lusace. Szczyt w Lusace, z udziałem prezydenta RPA Thabo Mbeki, uważany jest za ostatnią szansę rozwiązania impasu w Zimbabwe. Narastają obawy, że impas może doprowadzić do rozlewu krwi, co dodatkowo pogorszyłoby sytuację kraju znajdującego się głębokim kryzysie gospodarczym. Opozycja oświadczyła też w czwartek, że podjęła formalną decyzję o rezygnacji ze startu w ewentualnej drugiej turze wyborów prezydenckich. Sekretarz generalny Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) Tendai Biti powiedział dziennikarzom na konferencji prasowej w Johannesburgu w RPA, że jego partia "bez trudu wygrała wybory prezydenckie, bez konieczności dogrywki".