Aparatura ta została odłączona w ubiegły piątek na mocy wcześniejszej decyzji sądu stanowego na Florydzie. Lekarze oceniają, że bez sztucznego dostarczania pokarmu Terry umrze w ciągu dwóch tygodni. Dzisiejsza decyzja sądu apelacyjnego w Atlancie nie była jednomyślna - zapadła stosunkiem głosów dwa do jednego. W orzeczeniu sądu podkreślono, że nie dotyczy ono indywidualnego przypadku Schiavo, który określono jako tragiczny, lecz kwestii prawnych, związanych ze sprawą. Terry Schiavo od 1990 roku pozostaje w stanie określanym przez lekarzy jako wegetacja po ataku serca, który spowodował ciężkie uszkodzenie mózgu. Od kilku lat trwa spór między mężem Terry, który uważa, że jego żona utraciła jakąkolwiek świadomość i chce jej odłączenia od aparatury sztucznie podtrzymującej życie, a jej rodzicami, którzy twierdzą, że Terry reaguje na ich słowa i dotyk i chcą, aby dalej utrzymywać jej funkcje życiowe. W piątek sąd stanowy na Florydzie przychylił się do prośby męża Terry i zdecydował o odłączeniu kobiety od aparatury. Rodzice Terry zaczęli wtedy dramatyczną walkę o uratowanie życia sparaliżowanej kobiety. Do tej walki włączył się Kongres USA, który przerwał swe wakacje wielkanocne, by uchwalić ustawę przekazującą sprawę Schiavo w gestię sądów federalnych. By ją podpisać, George W. Bush specjalnie przybył do Waszyngtonu ze swego rancza w Teksasie. Jednak wczoraj sąd federalny ocenił, że nie ma powodu, by zmienić decyzję niższej instancji w sprawie Terry. Prawnicy rodziców kobiety natychmiast złożyli apelację, ale dziś została ona odrzucona. Rodzinie Schievo pozostanie jeszcze Sąd Najwyższy, ale ten w przeszłości już raz orzekł, że nie ma podstaw zajmować się tą sprawą i trudno oczekiwać, by miało się to teraz zmienić.