Rano w czwartek wznowiono akcję poszukiwawczą. Jednak według ratowników szanse na odnalezienie żywych osób w lodowatych wodach Morza Północnego są niewielkie. Akcja poszukiwawcza została wstrzymana o godz. 2 z powodu trudnych warunków pogodowych. Wiał silny wiatr, a fale miały wysokość 3,5 metra. Pływający pod banderą Bahamów samochodowiec Baltic Ace z 24 osobami na pokładzie zatonął w środę po godz. 19 w następstwie zderzenia z inną jednostką. Cztery osoby zginęły, w tym dwóch Polaków. Obecnie poszukiwanych jest siedmiu marynarzy. Uratowano 13 osób. - Z tych czterech ciał wyłowionych przez służby ratunkowe dwa zostały zidentyfikowane jako obywatele polscy - powiedział Wołosz. Trzech spośród 11 polskich członków załogi wciąż jest poszukiwanych. Sześciu Polaków udało się uratować. - Są w dobrym stanie - poinformował PAP Wołosz w czwartek rano. Wyjaśnił, że jedna osoba znajduje się w szpitalu w Rotterdamie, kolejna - kapitan - w szpitalu w Veurne w Belgii, a trzy - w Ostendzie, również w Belgii. Dyplomata mówił wówczas, że kolejny Polak znajdował się na jednym ze statków ratunkowych. Szpital w Ostendzie odwiedziła wicekonsul RP w Brukseli Pia Libicka. - Jestem po rozmowie z poszkodowanymi. Fizycznie są w stanie dobrym, ale jest jeszcze kwestia tego, co przeszli psychicznie - powiedziała PAP. Dodała, że jeśli lekarze się zgodzą, trzej Polacy jeszcze w czwartek będą mogli zostać przewiezieni przez zatrudniającą ich agencję do Rotterdamu, gdzie zgrupowana jest załoga. Libicka poinformowała, że jeszcze w czwartek chce odwiedzić kapitana w szpitalu w Veurne. - Kapitan leży na oddziale intensywniej terapii, ale zapewniono mnie, że jego stan jest stabilny - zaznaczyła. Na pokładzie Baltic Ace znajdowali się oprócz Polaków także Bułgarzy, Ukraińcy i Filipińczycy - podał holenderski dziennik "Het Parool" na stronie internetowej. Według gazety Baltic Ace zatonął w 15 minut. Część marynarzy znaleziono na tratwach ratunkowych, skąd na ląd zabrały ich śmigłowce. Wbrew wcześniejszym doniesieniom drugi kontenerowiec, pływający pod cypryjską banderą Corvus J, został poważnie uszkodzony w wyniku kolizji, ale nie grozi mu zatonięcie. Obecnie jednostka z 12 członkami załogi płynie do Antwerpii. W środę Corvus J uczestniczył w akcji poszukiwawczej - podała agencja AP. Zdaniem Wołosza kwestię tego, kto spowodował wypadek i jego szczegółowy przebieg wyjaśni specjalna komisja. - Doszło do katastrofy na morzu, znaczy zderzenia się dwóch statków, ale jaka była przyczyna i kto zawinił - tego nie jestem w stanie powiedzieć - dodał II sekretarz ambasady RP w Hadze. Sandra Groenendal z holenderskiego urzędu bezpieczeństwa żeglugi powiedziała, że za zbadanie przyczyn wypadku będą odpowiadały kraje, pod których banderami pływały jednostki, gdyż do kolizji doszło poza obszarem holenderskich wód terytorialnych. Dodała, że Holendrzy mogą ewentualnie pomóc w ustaleniu przyczyn wypadku. Corvus J zderzył się z Baltic Ace ok. 50 km od Rotterdamu na uczęszczanym szlaku morskim. Baltic Ace mierzy blisko 150 metrów, a Corvus J - 135 metrów. Według holenderskich mediów Baltic Ace płynął z belgijskiego Zeebrugge do portu Kotka w Finlandii, a Corvus J z Grangemouth w Szkocji do Antwerpii w Belgii. Kolizja nie miała wpływu na pracę portu w Rotterdamie, największego w Europie.