"Potrzebowaliśmy wiele godzin, aby odnaleźć ciało turysty, ponieważ teren jest bardzo śliski" - powiedział Phuvadol Viriyavarangkul z tajskiej policji. "Przyjaciel zmarłego powiedział nam, że robił sobie zdjęcie, poślizgnął się i spadł". Na Mueang 2 to kilkunastometrowy wodospad, trochę ukryty wśród drzew, ale przede wszystkim - jak piszą turyści - "przyrodniczo ładne miejsce, ale zniszczone przez komercję" i liczne chińskie wycieczki. Przed wejściem jest też "pełno naganiaczy do jeżdżenia na słoniach". To już kolejny tragiczny przypadek w tym miejscu, choć policja przypomina, że "zostało ono odgrodzone i jest znak ostrzegający turystów przed niebezpieczeństwem". Z danych opublikowanych w ubiegłym roku przez All India Institute of Medical Sciences, wynika, że w latach 2011-2017 zginęło na całym świecie co najmniej 259 osób robiących sobie selfie. Najwięcej w Indiach (m.in. w październiku utonęła czteroosobowa rodzina po tym, jak, robiąc zdjęcie, wpadła do wody), Rosji, Stanach Zjednoczonych i Pakistanie. Ofiary to przede wszystkim mężczyźni (72 proc.) i osoby, które nie skończyły jeszcze 30 lat. W 2014 roku głośna była sprawa polskiej rodziny w Portugalii. W czasie, gdy rodzice robili sobie selfie niemal na krawędzi 80-metrowego klifu, najprawdopodobniej oderwał się kawałek skały. Oboje spadli w przepaść i zginęli na miejscu.