Kiński zastrzegł, że przyczyna katastrofy mogła być inna.- Nie ma wątpliwości, że zestawy znajdują się zarówno na uzbrojeniu wojsk lądowych Rosji, jak i sił zbrojnych Ukrainy. Jeżeli natomiast zestaw tego typu znalazł się w rękach separatystów, to najprawdopodobniej jako zdobycz na jednostkach lub magazynach armii ukraińskiej. Pytanie, czy ministerstwo obrony Ukrainy potwierdza fakt utraty zestawu Buk - powiedział w czwartek Kiński. Podkreślił, że nawet jeśli ktoś wejdzie w posiadanie zestawu, użycie go nie jest proste. Gąsienicowa wyrzutnia waży ok. 30 ton i jest jednym z elementów całej baterii. - Dotychczas nie było wątpliwości, że separatyści mają zestawy przeciwlotnicze Strzała-10, też na podwoziu gąsienicowym, ale o zasięgu 6-7 km i pułapie do 5 kilometrów oraz zestawy artyleryjskie Szyłka ZSU-23-4. Nie ma żadnych dowodów, że mają inne środki przeciwlotnicze, o większym zasięgu, a nawet gdyby pojawiły się jakieś zdjęcia, nie świadczyłyby, że są zdolni efektywnie wykorzystać tę broń - zaznaczył Kiński. Zwrócił uwagę, że zestaw Buk działa jako bateria złożona ze stacji radiolokacyjnej, stanowiska dowodzenia, wyrzutni, która śledzi i podświetla cele wskazane przez radar, oraz pojazdów transportowych i załadowczych. Buk wykorzystuje rakiety starszej generacji, nie są to pociski w hermetycznych zasobnikach ładowanych wprost na wyrzutnie. - By ich użyć, trzeba je wyjąć z pojemnika w magazynie, wymienić źródło zasilania, sprawdzić aparaturą kontrolno-pomiarową, przygotować do lotu i dopiero załadować na wyrzutnię. Potrzebne są informacje z zewnętrznej stacji radiolokacyjnej, żeby wyrzutnia mogła przejąć śledzenie swoim radarem. Procedura użycia zestawu Buk jest dość złożona, wymaga dobrze wyszkolonych ludzi - powiedział naczelny "NTW". Zwrócił uwagę, że obsługujący wyrzutnię wie, jaki jest cel, ponieważ wielkość samolotu widać na radarze, zestawy Buk są wyposażone w systemy identyfikacji swój-obcy, zdolne rozpoznać samolot cywilny, poza tym obsługa zna zasady ruchu powietrznego i powinna mieć mapy z zaznaczonymi korytarzami. - Dla wyszkolonych ludzi rozpoznanie cywilnego samolotu nie jest problemem. Jeżeli ktoś użył zestawu Buk, to dokonał tego z pełnym rozmysłem, na podstawie parametrów celu i podstawowych informacji - powiedział Kiński. Zastrzegł zarazem, że przyczyną katastrofy mogło być także zdarzenie losowe, awaria, próba porwania; niewykluczone, że malezyjska maszyna została zestrzelona przez samolot myśliwski. Dodał, że jeżeli faktycznie została użyta rakieta Buk, to prawdopodobnie któryś z krajów dysponujących odpowiednimi środkami obserwacji zarejestrował emisje stacji radiolokacyjnej i stacji naprowadzania. Boeing 777 malezyjskich linii lotniczych lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur rozbił się w czwartek po południu na terytorium Ukrainy niedaleko granicy z Rosją. Na pokładzie samolotu było 295 osób; nikt nie przeżył. W rejonie, gdzie spadł malezyjski samolot trwają walki między prorosyjskimi separatystami a ukraińskimi siłami rządowymi. "Ukraińska Prawda" jako jedna z pierwszych napisała, że według jej źródeł samolot został zestrzelony. Taką samą informację powtórzył doradca szefa ukraińskiego MSW Arsena Awakowa Anton Heraszczenko. Według Heraszczenki malezyjski samolot został zestrzelony z zestawu rakietowego Buk. Wcześniej Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy podawała, że walczący z siłami ukraińskimi rebelianci prorosyjscy dysponują taką bronią. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko także nie wykluczył, że samolot został zestrzelony. Zapewnił, że ukraińskie siły zbrojne nie mają nic wspólnego z tą tragedią i opowiedział się za powołaniem międzynarodowej komisji, która zbada okoliczności katastrofy. Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk oświadczył, że konieczne jest przeprowadzenie międzynarodowego śledztwa, które ustali przyczyny katastrofy malezyjskiego samolotu. Jeden z liderów separatystów we wschodniej Ukrainie Aleksandr Borodaj o strącenie samolotu obwinił siły ukraińskie.