Zełenski zapewnił, że Waszyngton nie zwrócił się do niego o dokumenty dotyczące Parnasa i Frumana. Obaj biznesmeni mają amerykańskie obywatelstwo, ale Parnas jest Ukraińcem, a Fruman - Białorusinem. Zatrzymano ich pod zarzutem dostarczania z zagranicy pieniędzy dla kandydatów politycznych w USA. To oni kontaktowali Giulianiego z politykami na Ukrainie. Zełenski podkreślił też, że nie pozwoli, aby jego doradca Andrij Jermak, który spotkał się z Giulianim w Madrycie, stawił się przed komisjami Kongresu USA. "Economist" podał, że prawnik Trumpa rozmawiał z Jermakiem, aby przekonać władze Ukrainy do wszczęcia ponownego śledztwa w sprawie syna byłego wiceprezydenta Joe Bidena. Zawieszenie pomocy militarnej Ukraiński przywódca podkreślił ponownie, że nie był szantażowany przez Trumpa, a jego rozmowa telefoniczna, która stała się przedmiotem dochodzenia trzech komisji Kongresu USA, "nie miała nic wspólnego z bronią, ani z Burismą (firmą, w której pracował syn Bidena)". "Chciałem, aby Trump przyjechał na Ukrainę" - dodał. Amerykańska "pomoc militarna została zablokowana przed naszą rozmową i nie poruszyliśmy tego tematu" - podkreślił Zełenski. Odniósł się w ten sposób do zarzutu, że Trump wstrzymał pomoc dla Ukrainy, by wywrzeć na jej rząd presję i zmusić go do wznowienia śledztwa w sprawie firmy Burisma. Były specjalny wysłannik USA na Ukrainę Kurt Volker, który aranżował rozmowę telefoniczną między ukraińskim przywódcą a Giulianim wysłał do tego ostatniego SMS, w którym napisał, że "najważniejsze jest, by Zełenski powiedział (Trumpowi), że pomoże w śledztwie (w sprawie Huntera Bidena)". AFP przypomina, że pomoc militarna dla Kijowa warta 400 mln dolarów została zawieszona na kilka dni przed rozmową Trumpa z Zełenskim, która odbyła się 25 lipca. Zatrzymanie biznesmenów Parnas i Fruman zostali zatrzymani na międzynarodowym lotniku Dulles w Waszyngtonie. Oczekuje się, że staną przed sądem w Wirginii jeszcze w czwartek - podał "Wall Street Journal". Parnas i Fruman byli głównym pośrednikami między prawnikiem Trumpa i członkami ukraińskiego rządu. Sam Giuliani już na wiosnę oznajmił, że pojedzie na Ukrainę, by spotkać się z ówczesnym prezydentem-elektem Zełenskim i nakłonić go do przeprowadzenia dwóch śledztw, które mogą być korzystne dla prezydenta USA. Dodał również, że kroki, jakie ma zamiar podjąć na Ukrainie, mają pełne poparcie prezydenta. Giuliani nie krył, że chce zbadać sprawę zaangażowania syna byłego wiceprezydenta we współpracę z ukraińską firmą gazową. Chciał też znaleźć dowody na poparcie tezy, że podczas wyborów prezydenckich w USA w 2016 roku rząd Ukrainy stanął po stronie Hillary Clinton, bowiem zwrócił uwagę na ukraińsko-rosyjskie powiązania Paula Manaforta, ówczesnego szefa sztabu wyborczego Trumpa. Zabiegi Trumpa dotyczące śledztwa w sprawie Huntera Bidena wyszły na jaw, gdy sygnalista poinformował o jego telefonicznej rozmowie z Zełenskim. Informacja sygnalisty, który uznał, że prezydent zabiegał o ingerencję obcego państwa w wybory w USA, uruchomiła postępowanie komisji Izby Reprezentantów w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta. Ubieganie się o zagraniczną pomoc, w jakiejkolwiek formie, w kampanii wyborczej jest złamaniem amerykańskiego prawa wyborczego. Biały Dom odmówił współpracy w tym śledztwie Biden ubiega się o mandat Demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich w 2020 roku i jest najbardziej prawdopodobnym rywalem Trumpa w tym wyścigu. AFP podaje, że na początku października ukraińska prokuratura przypomniała, że śledztwo w sprawie firmy Burisma nie dotyczyło Huntera Bidena, ponieważ objęło okres przed jego zatrudnieniem.