Administracja prezydenta Baracka Obamy nie została poinformowana z wyprzedzeniem o tej interwencji wojskowej, choć Waszyngton był świadom, że kraje arabskie mogą podjąć działania w związku z pogarszaniem się sytuacji w Libii - powiedział jeden z przedstawicieli władz, cytowany przez "Washington Post"."New York Times" przypomina, że Egipt i ZEA to bliscy sojusznicy i partnerzy wojskowi USA. Naloty są "kolejnym ciosem w już nadszarpniętych relacjach między Waszyngtonem a Kairem" - komentuje gazeta. Według niej do ataków doszło przed tygodniem a także w ostatni weekend. "NYT" podkreśla, że dzięki amerykańskiemu wyposażeniu i szkoleniom siły powietrzne ZEA należą do najskuteczniejszych w świecie arabskim. Dziennik pisze, że ataków dokonano z użyciem samolotów, które wystartowały z baz w Egipcie. Władze w Kairze zaprzeczyły, jakoby doszło do nalotów, podczas gdy władze ZEA bezpośrednio nie skomentowały tej sprawy. "WP" tłumaczy, że regionalne monarchie i świeckie dyktatury są coraz bardziej zaniepokojone wzrostem znaczenia islamistów w Libii, Syrii i Iraku. "Ataki z powietrza mogą sygnalizować, że niektóre kraje arabskie są gotowe pełnić bardziej bezpośrednią rolę wojskową w konfliktach w regionie" - pisze waszyngtoński dziennik. "NYT" interpretuje ataki lotnicze na Trypolis jako kolejny rozdział w walce arabskich autokratów z islamistycznymi ruchami, dążącymi do obalenia starego porządku. Dziennik przypomina, że od kiedy w 2013 roku w Egipcie wojsko odsunęło od władzy islamistycznego prezydenta Mohammeda Mursiego, nowy rząd oraz jego partnerzy z Arabii Saudyjskiej i ZEA rozpoczęli medialną, polityczną i dyplomatyczną kampanię w regionie, by wyeliminować zagrożenie, jakie dla ich władzy stanowią islamistyczne ugrupowania, takie jak Bractwo Muzułmańskie. "Naprzeciw tych krajów stoją rywalizujące z nimi Turcja i Katar, które wspierają islamistów" - pisze "NYT". Według władz USA Katar dostarcza broń islamistom w Libii. Od obalenia w październiku 2011 roku reżimu Muammara Kadafiego w następstwie trwającej osiem miesięcy rewolucji i zachodniej interwencji władze Libii nie są w stanie kontrolować kilkudziesięciu milicji, w skład których wchodzą dawni bojownicy. To oni praktycznie rządzą krajem, w którym nie ma regularnego, dobrze wyszkolonego wojska ani policji. Ostatnio kilka grup walczyło o kontrolę nad międzynarodowym lotniskiem w Trypolisie, a naloty mogły być próbą uniknięcia tego, by ten strategiczny obiekt wpadł w ręce ekstremistów. Jednak ostatecznie ataki zakończyły się fiaskiem, gdyż islamistom udało się zająć port lotniczy. W poniedziałek sąsiedzi Libii ogłosili, iż nie będą interweniować w tym kraju. Oświadczenie w tej sprawie wydali w Kairze ministrowie spraw zagranicznych Egiptu, Algierii, Tunezji, Sudanu, Czadu oraz przedstawiciele Nigru. Wezwali oni do wstrzymania w Libii działań zbrojnych i rozbrojenia walczących tam milicji.