- Udokumentowaliśmy przynajmniej 15 przypadków, w których dzieci zostały zabrane ze szpitali nie przez swoich krewnych - powiedział agencji AFP przedstawiciel UNICEF Jean Luc Legrand. Dodał, że organizacja podejrzewa, iż za zniknięciami dzieci mogą stać handlarze żywym towarem, z którymi UNICEF walczy na Haiti już od kilku lat. - Wielu z tych handlarzy ma związki z podziemiem adopcyjnym - powiedział Legrand. W zeszłym tygodniu organizacja ostrzegła, by kraje chcące pomóc ofiarom trzęsienia, nie zezwalały na szybkie adopcje haitańskich dzieci. Takie procedury uruchomiono już jednak m.in. w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Francji i Niemczech. Legrand ostrzegł, że obecna sytuacja przypomina tę z 2004 roku po tsunami w Azji, kiedy tuż po katastrofie handlarze żywym towarem wykorzystywali słabość lokalnych władz i organów bezpieczeństwa, by porywać dzieci i organizować "adopcje" na własną rękę. Polscy ratownicy kończą misję W sobotę do Warszawy ma wrócić rządowy samolot z grupą polskich ratowników, którzy od ubiegłego tygodnia udzielają pomocy poszkodowanym w wyniku trzęsienia ziemi na Haiti. W misji uczestniczy 54 ratowników z 10 psami wyspecjalizowanymi w poszukiwaniu żywych osób. - 15 ratowników i lekarzy, którzy w środę zostali przewiezieni śmigłowcem do miejscowości Petit Goave, dotkniętej najsilniejszymi wstrząsami wtórnymi, udzieliło pomocy 75 osobom rannym w wyniku trzęsienia ziemi - poinformował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Reszta polskiej grupy pozostała w stolicy kraju, Port-au-Prince. Do trzęsienia ziemi doszło na Haiti 12 stycznia. Trzęsienie miało siłę ponad 7 w skali Richtera i było najsilniejsze w tym regionie od ponad 200 lat. Ziemia ponownie zatrzęsła się na wyspie w środę ok. godz. 6 rano czasu miejscowego. Siłę wstrząsów oceniono wówczas wstępnie na 6 w skali Richtera. Rząd Haiti ocenia, że około 200 tys. osób zginęło, 250 tys. odniosło obrażenia, a 2 mln ludzi jest bez dachu nad głową.