"Dziękuję Indiano. Zwyciężyliśmy w każdej kategorii. Jesteście zupełnie wyjątkowi. Nigdy o tym nie zapomnę!" - napisał Trump na Twitterze. Było to siódme z rzędu zwycięstwo kontrowersyjnego miliardera, który nie ma doświadczenia politycznego i nigdy nie sprawował wybieralnego urzędu. Do niedawna Trump miał przeciwko sobie establishment polityczny Republikanów. Jednak wszystko wskazuje, że po zwycięstwie w Indianie to się zmieniło. Przewodniczący Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej Reince Priebus wezwał we wtorek na Twitterze do poparcia Trumpa w ostatecznej rozgrywce z Demokratami. "Musimy zjednoczyć się i skupić na pokonaniu Hillary Clinton" - napisał Priebus. - Mówiłem, że będę kontynuował (walkę) tak długo, jak będzie istnieć wiarygodna droga do zwycięstwa. Dziś wieczorem muszę niestety powiedzieć, że ta droga została zamknięta - powiedział we wtorek wieczorem Cruz na wiecu swoich zwolenników w Indianapolis. - Wyborcy wybrali inną drogę - dodał. Ostatnia przeszkoda do uzyskania nominacji Po tej deklaracji Cruza, jedynego liczącego się przeciwnika Trumpa, w sztabie wyborczym Trumpa, w należącym do niego nowojorskim wieżowcu Trump Tower wybuch entuzjazm. Rezygnacja konserwatywnego senatora z Teksasu z dalszej walki o nominację Republikanów usuwa bowiem Trumpowi praktycznie ostatnią przeszkodę do uzyskania tej nominacji. W krótkim wystąpieniu Trump określił swojego byłego rywala jako "sprytnego i twardego faceta" i przyznał, że był "piekielnym współzawodnikiem". Jednak - jak zauważa Associated Press - szybko skupił uwagę na głównej obecnie przeciwniczce - Hillary Clinton. Zarzucił jej, że chce zamykać kopalnie węgla natomiast on uczyni wszystko aby górnicy mieli pracę. Trump musi wciąż zdobyć ok. 200 głosów delegatów, aby zapewnić sobie nominację. Ale jego zwycięstwo w Indianie, gdzie zdobył co najmniej 45 z 57 delegatów z tego stanu, powoduje, że Cruz nie może już mu w tym przeszkodzić. Trump ma obecnie głosy 1035 delegatów. Do uzyskania prezydenckiej nominacji Partii Republikańskiej potrzebne są głosy 1237 delegatów. Według wciąż niepełnych wyników głosowania Trump uzyskał ponad 50 proc. głosów a jego jedyny liczący się rywal, senator z Teksasu Ted Cruz ok. 33 proc. Trzecie miejsce zajął gubernator stanu Ohio John Kasich z ok. 10 proc. głosów, który zapowiedział jednak walkę do końca. -Tak długo, jak to będzie możliwe, gubernator Kasich będzie walczył - powiedział jego strateg John Weaver. Sanders nie ma praktycznie szans, aby dogonić Clinton Komentatorzy podkreślają że Cruz przegrał w Indianie mimo intensywnej kampanii w tym stanie i zaangażowania dużych środków finansowych. Jak wskazuje Associated Press Cruz liczył na poparcie licznych w Indianie ewangelików, którzy praktycznie nie głosowali w ostatnich wyborach prezydenckich. Jednak ta taktyka najwidoczniej nie przyniosła rezultatów. Ostatnia faza kampanii w Indianie charakteryzowała się bardzo ostrymi wzajemnymi atakami Cruza i Trumpa. Natomiast w obozie Demokratów prognozy wskazują na dość niespodziewane zwycięstwo określającego siebie jako socjalistę, senatora ze stanu Vermont Berniego Sandersa, chociaż jego przewaga nad Hillary Clinton jest niewielka. Według telewizji MSNBC po przeliczeniu 68 proc. głosów Sanders miał 53,2 proc. głosów a Clinton 46,8 proc. Jednak Sanders, nawet w przypadku zwycięstwa, nie ma praktycznie szans, aby dogonić Clinton. Ma ona bowiem już zapewnione głosy 2179 delegatów na konwencję Demokratów podczas gdy Sander 1400. Do uzyskania nominacji konieczne są głosy minimum 2383 delegatów. W Indianie do zdobycia były głosy 83 delegatów przyznawane według zasady proporcjonalnej. Sanders zapowiada jednak walkę aż do lipcowej krajowej konwencji Demokratów w Filadelfii.