Pokrzywno. Niemieckie Nesselstedt. W czasie wojny mała miejscowość pod Posen, dzisiaj ulica w dzielnicy położonej na obrzeżach Poznania. W okolicy pola, magazyny i domy jednorodzinne. W latach 40. hitlerowscy naukowcy dostrzegają zalety miejsca położonego na uboczu, tuż przy stacji kolejowej Franowo, w pobliżu lotniska w Krzesinach. To właśnie tu Kurt Blome ma urzeczywistnić przerażający w swej precyzji plan. Chrystus na bunkrze Sierpień 2019. "Króluj nam o najsłodsze Serce Jezusa" - czytam słowa wyryte pod stopami figury Chrystusa. Stojący na poniemieckim bunkrze - warowni pomnik, na rogu ceglanego muru otaczającego klasztor sióstr urszulanek Unii Rzymskiej, góruje nad ulicą Pokrzywno. Dziś mur porasta zieleń, wokół betonowego schronu kwitną kwiaty. Urszulanki postawiły figurę w 1947 roku, jako wotum wdzięczności za to, że budowany tu tajemniczy instytut nie zdążył - przynajmniej oficjalnie - rozpocząć pracy. Żelbetonowe baraki, pozostałość po tajnym ośrodku, siostry przerobiły na pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze. Jeden z budynków miał być głównym laboratorium. Wchodzę do niego z siostrą Blandyną. Na ścianach i podłodze wciąż widać pozostałości białych płytek. Przez ciężkie, pokryte rdzą, żelazne drzwi z okrągłym wizjerem, można zajrzeć do pomieszczenia - celi. Tuż nad nimi znajduje się prostokątna kratka wentylacyjna. W środku ogromna, gruba krata, za którą znajduje się pomieszczenie z dziurą w podłodze i kilkoma kwadratowymi otworami tuż przy suficie. W prawej części pomieszczenia okienko, okratowane z zewnątrz. Po lewej, spod pozostawionych tam licznych przedmiotów,wystaje pokryta płytkami półka - trudno stwierdzić, czy to bardziej łóżko, czy umywalnia. Po wyjściu z celi, po prawej stronie kolejna solidna krata. Za nią zejście do piwnicy. Siostra Blandyna oświeca drogę latarką. Piwnica jest częściowo zawalona, jednak widać zarys pomieszczeń. Potwierdzają się opisy, że baraki były podpiwniczone i połączone podziemnymi tunelami technicznymi. Na dole prawdopodobnie miały być też cele. - W kilku miejscach, podczas różnych prac, w ogrodzie osunęła się ziemia - mówi siostra, powołując się na wcześniejsze przekazy. Jednak dokładniejszych badań na terenie klasztoru nie przeprowadzono. W głównym klasztornym gmachu w czasie wojny także dokonano przeróbek, zlikwidowano kaplicę. Po wojnie siostry wyremontowały budynek, dostosowując go ponownie do pierwotnego przeznaczenia. Nie przetrwało też opisywane w dokumentach krematorium. W Archiwum Państwowym w Poznaniu znajduje się teczka z planem budowy kotłowni w Pokrzywnie. - Miał to być nowatorski piec gazowy - tłumaczy Paweł Piątkiewicz ze Stowarzyszenia Eksploracji Perkun. Czy piec miał służyć do szybkiej utylizacji? W przypadku pracy nad bronią biologiczną, szybkość spalania mogła być zaplanowaną koniecznością. Śladu po piecu i kominie dziś nie ma. Tylko zachowane budynki precyzyjnie naniesione na mapę i dostępne dokumenty potwierdzające zakup surowicy dżumy, budzą niepokój. Potęgują go pozostałości po zabezpieczeniach - są zbyt duże, by uwierzyć, że planowano tu doświadczenia na zwierzętach. Z polecenia Goeringa Jest rok 1943. Instytutem w Pokrzywnie kieruje Kurt Blome. To on zostaje pełnomocnikiem ds. programu badań nad rakiem. Stanowisko tworzy Hermann Goering 30 kwietnia 1943 roku, niecałe trzy miesiące po przegranej pod Stalingradem, kiedy prace nad wprowadzeniem do wojny broni biologicznej trzeba przyspieszyć. Blome jest już zastępcą naczelnego lekarza Rzeszy w randze ministra, wiceprzewodniczącym Izby Lekarskiej i członkiem grupy roboczej "Piorunochron", która pracuje nad bronią biologiczną. Kiedy wybucha wojna, Blome zasiada też w Reichstagu. Kolekcjonuje urzędy jak znaczki pocztowe. Nie pcha się jednak na czołowe miejsca, wystarcza mu pozycja w drugim szeregu. Zanim do tego dojdzie, student medycyny będzie się piął po szczeblach partyjnej kariery. Jest na drugim roku studiów, kiedy wybucha I wojna światowa. Blome sam zgłasza się na front. Po latach będzie dumny ze swoich bohaterskich czynów. Jego syn Goetz zapamięta detaliczny opis sceny, w której Blome i jego kompan strzelali z karabinu maszynowego do Anglików. Za to jego ojciec dostał jakieś wysokie odznaczenie. To jedyne wspomnienia z tamtego okresu, którymi dzieli się z dziećmi. Po wojnie kończy studia, robi doktorat i w 1924 roku otwiera w Rostocku swój pierwszy gabinet lekarski. Ale ciągnie go także polityka. Razem z innymi chce obalić Republikę Weimarską. W marcu 1920 roku na hełmie maluje swastykę i uczestniczy w puczu Kappa. Po jego stłumieniu zostaje członkiem tajnej, skrajnie prawicowej Brygady Marynarki Erhardt i Organizacji Consul. W imię czystości rasy Potem Blome już w pełni odda się NSDAP, do której wstępuje w 1931 roku. W tym samym czasie zostaje członkiem oddziałów szturmowych SA. Dwanaście lat później Hitler przyzna mu najwyższą odznakę partyjną. Jego zaangażowanie polityczne zaczyna jednak kolidować z pracą lekarza. Pacjenci skarżą się, że nie ma dla nich czasu. Blome musi wybrać. W 1934 roku zamyka gabinet i poświęca się polityce. Tak też będzie mógł decydować o życiu i śmierci jednostki. Jest zagorzałym nazistą i antysemitą. W swojej autobiografii "Lekarz na wojnie", wydanej w 1942 roku w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, wini Żydów za wszystko, co złe. Pisze, że zalewają Niemcy. Politycznie jest aktywny w swojej dziedzinie - polityce zdrowotnej. W pierwszych latach władzy nazistowskiej organizuje na nowo potężny system edukacji lekarskiej. Wprowadza obowiązkowe kursy dla medyków. Sam też wykłada. Chce, by elita lekarzy wyznawała te same zasady pod względem zdrowia, społeczeństwa i czystości rasy. Najbardziej jednak wykaże się jako pełnomocnik tajnego programu. Bakterie na masową skalę Doktor Blome przyjeżdża do Pokrzywna w 1943 roku i wprowadza się z rodziną do pałacu, z którego wcześniej wysiedlono siostry elżbietanki. W tym samym roku "lekarz Hitlera", jak mówiono o nim w okolicy, rozpoczyna budowę tajemniczego instytutu na terenie dóbr przejętych innym siostrom - urszulankom. Oficjalnie instytut ma się zajmować badaniami nad rakiem. W rzeczywistości przed 49-letnim Blomem stoi zadanie specjalne - stworzenie miejsca, w którym będzie można bezpiecznie testować i wyprodukować broń biologiczną oraz szczepionkę, nad którą prace przejmuje dr Walter Schreiber. Zafascynowany dżumą Himmler już w 1943 roku, snując plany użycia bomby biologicznej, rozprzestrzeniającej bakterie na masową skalę, proponuje Blomemu przejęcie bloku medycznego w Dachau. Ten odmawia. Gęsto zaludniony obóz koncentracyjny to zbyt niebezpieczne miejsce. Zaraza morowa szybko może wyrwać się spod kontroli. Inaczej będzie w Pokrzywnie. By przyspieszyć prace nad szczepionką zabezpieczającą naród niemiecki, Himmler poleca Blomemu przeprowadzanie testów na ludziach. W 1943 roku na teren klasztoru trafia ok. 330 polskich robotników przymusowych, głównie z Łodzi i Kalisza, zatrudnionych w niemieckich firmach. Kierownikiem prac zostaje Sturmbannfuehrer SS, dr Karl Josef Gross. Sam Blome na terenie instytutu pojawia się co kilka dni. Do Pokrzywna, oprócz Grossa przyjeżdżają też Madelaine von Dehn, Friedrich Lange, Horst Strassburger i Friedrich Holtz. Mają za sobą nie tylko kariery naukowe, ale niektórzy z nich także doświadczenie w eksperymentowaniu na terenach obozów koncentracyjnych w Dachau i Mauthausen. Izolatki i krematorium Poza dwumetrowym murem ze schronami dla wartowników i systematycznie przerabianym budynkiem byłego klasztoru, po jednej stronie parku wybudowano cztery główne baraki - każdy od 60 do 80 metrów długości, z jedną kondygnacją na ziemi i dwiema pod ziemią. Połączono je ze sobą podziemnymi korytarzami. Instytut ma być samowystarczalny - ma własną stację pomp i kotłownię. W planach jest budowa elektrowni. Są też: barak mieszkalny, stacja szczepień i stacja doświadczalna dla zwierząt. W tym ostatnim budynku ma być testowana broń biologiczna. Drzwi i okna są gazoszczelne. W pierwszej części zainstalowano łaźnie z natryskami, prawdopodobnie do odkażania. Cele wyłożono kafelkami, na sufitach zainstalowano wywietrzniki, w posadzkach odpływy. Pod ścianą, po dwa podłużne baseny o głębokości ok. 10 cm, które mogą służyć zarówno jako łóżko, jak i stół operacyjny. Dodatkowo w każdej znajduje się toaleta, umywalnia i specjalne urządzenie do spłukiwania ścian i posadzki. Wąskie korytarze pomiędzy celami umożliwiają lekarzom i strażnikom obserwowanie ofiar przez zakratowane okna. Blome, zdając sobie sprawę z zagrożenia, które niesie za sobą praca z groźnymi bakteriami, decyduje o wybudowaniu baraku z izolatkami. Na terenie instytutu powstaje też krematorium. Pracę przy nim prowadzi niemiecki robotnik, który doświadczenie w budowie pieców do spalania zwłok zbierał w Buchenwaldzie i Oranienburgu. Do Pokrzywna dostarczane są przyrządy laboratoryjne i standardowe wyposażenie szpitala. W końcu Blome sprowadza także surowicę dżumy. Postępy prac dwukrotnie sprawdza namiestnik Kraju Warty, Artur Greiser, a zimą 1944 r. sam Heinrich Himmler i Hermann Goering. Niemcy wiedzą, że Rosjanie dysponują jednym z najbardziej zaawansowanych programów broni biologicznej. Instytut w Nesselstedt zleca zresztą tłumaczenia tekstów z języka rosyjskiego. Oficjalnie mówi się, że ośrodek będzie prowadził doświadczenia na zwierzętach. Jednak - zarówno pracownicy, jak i siostry zakonne - mają przeczucie, że ostatni robotnicy będą pierwszymi ofiarami przerażającego planu. Ucieczka Czas ucieka, Niemcy ponoszą kolejne klęski na froncie, a zwierzchnictwo zaczyna nerwowo domagać się efektów. Zdając sobie jednak sprawę z ogromnego zagrożenia, jakie może przynieść niekontrolowane wydostanie się bakterii poza obszar instytutu, Blome pracuje powoli. Aż do stycznia 1945 roku, kiedy pod Poznań dociera Armia Czerwona. Wtedy Blome wraz z rodziną, czarnym mercedesem, ucieka do Niemiec. Zabiera ze sobą Pasteurella Pestis - pałeczki dżumy. Nie zdąży zniszczyć instytutu.Pod koniec stycznia na teren obiektu wchodzą Rosjanie, zastając niemal gotowy, "najnowocześniejszy ośrodek badawczy z komorami parowymi, inkubatorami, chłodziarkami oraz aparaturą do głębokiego zamrażania". Walter Schreiber potwierdzi wywiezienie z Pokrzywna bakterii dżumy. To jego Blome poprosi o możliwość dalszej pracy na terenie laboratorium w Sachsenbergu lub Gerabergu. Miecz i tarcza Do nowej współpracy Blomego ze Schreiberem nie dojdzie. W kwietniu 1945 roku Amerykanie znajdują część dokumentów, a w nich wiele nazwisk. Blome i Schreiber trafiają na listę naukowców, którymi zainteresuje się amerykański wywiad. W maju 1945 roku, w ramach operacji Paperclip, Amerykanie werbują naukowców, którzy pomagali Trzeciej Rzeszy w prowadzeniu wojny. W Stanach Zjednoczonych mają kontynuować pracę dla amerykańskiego rządu - jak budowniczy rakiet dla NASA, Wernher von Braun. W dobie zimnej wojny Ameryka ich potrzebuje, choć zatrudnienie przekonanych nazistów jest sprzeczne z ideałami demokracji. Blome i Schreiber są jak miecz i tarcza. Pierwszy pracował nad bronią, drugi nad szczepionkami. Choć Blome nie ma wielkich osiągnięć naukowych, dla Amerykanów liczą się jego kontakty. Kiedy w maju 1945 roku zostaje aresztowany, Amerykanie wypytują go o broń biologiczną. Ten wyraża wolę współpracy i zaznacza, że jako zastępca naczelnego lekarza Rzeszy "wiedział o nowych badaniach naukowych i eksperymentach, które doprowadziły do dalszych okropności, na przykład masowej sterylizacji czy gazowania Żydów". Przesłuchujących dziwi tak otwarte wyznanie, ale proponują kontrakt. Latem 1946 roku Blome zostaje lekarzem w Centrum Służby Wywiadu Wojskowego USA w niemieckim Darmstadt. Nie pracuje tam jednak długo. Norymberga: proces 9 grudnia 1946 roku rozpoczyna się w Norymberdze proces lekarzy. Kurt Blome jest jednym z 23 oskarżonych. W Trzeciej Rzeszy ponosił szczególną odpowiedzialność, uczestniczył w eksperymentach z malarią i iperytami - chcą udowodnić oskarżyciele. Zarzucają mu "likwidację" 35 tys. chorych na gruźlicę Polaków, realizację programu eutanazji, próbują znaleźć dowody na udział w testach wyziębienia, krzepnięcia krwi i wojny biologicznej. To właśnie doświadczenia na ludziach znajdą się w centrum uwagi. Obrońca Blomego wskazuje, że eksperymenty medyczne są powszechne i konieczne do rozwoju medycyny. Podaje przykłady z innych krajów, kiedy osoby poddawane testom też nie były pytane o zgodę. Jak w obozach koncentracyjnych. Wykaz takich eksperymentów przygotowuje żona Blomego, Bettina - lekarka, pisarka i dziennikarka. Na listę wpisuje i te prowadzone przez brytyjskich i amerykańskich naukowców - od żółtej febry, przez tyfus plamisty, aż po trąd. "Kiedy będziesz mówił o eksperymentach na ludziach, możesz je tylko ostro odrzucić, w formie, w jakiej były przeprowadzane" - pisze do męża przebywającego w areszcie. "Takiemu Goeringowi, Keitelowi, Frickowi i innym nie poczytano tak wysoko ich czynów, jak lekarzom tych eksperymentów na ludziach" - nadmienia. Kilka lat później Bettina Blome napisze książkę o procesie w Norymberdze i powtórzy w niej argumenty obrony. Oskarżycielom nie udaje się zebrać wystarczającego materiału dowodowego. Ani na eksperymenty, ani na współudział w zamordowaniu 35 tys. chorych na gruźlicę Polaków. Blome twierdzi nawet, że uchronił ich przed eksterminacją. Walter Schreiber, który rzekomo wie wszystko o eksperymentach na jeńcach w Pokrzywnie, nie będzie pomocny w oskarżeniu Blomego. Jest pod kontrolą Sowietów. Międzynarodowy Trybunał Wojskowy stwierdza, że Blome mógł przygotowywać grunt pod przyszłe eksperymenty z bronią biologiczną, zebrany materiał dowodowy nie potwierdza jednak, że faktycznie takie eksperymenty zdążył wykonać. Wyrok zapada 20 sierpnia 1947 roku. Trybunał skazuje siedmiu lekarzy na śmierć, pięciu na dożywocie i cztery osoby na kary od dziesięciu do dwudziestu lat pozbawienia wolności. Kurt Blome i sześciu innych lekarzy zostaje uniewinnionych. Blome poczuje się w pełni zrehabilitowany 10 czerwca 1948 roku, kiedy w procesie denazyfikacji zostanie "uwolniony od zarzutów". Wielki nieobecny Blome wraca do Dortmundu, w którym się wychował i ukończył szkołę średnią. Jego ojciec miał tam przed wojną fabrykę musztardy, octu i oleju. Otwiera gabinet lekarski. Jest specjalistą od chorób skórnych i wenerycznych. Dla rodziny pozostanie wielkim nieobecnym. Żona Bettina z trójką dzieci mieszka w Hagen oddalonym o 30 km od Dortmundu. Kurt przyjeżdża tam tylko na weekendy, ale i wtedy wyłącza się z życia rodzinnego. Jego syn Goetz - średni z trójki rodzeństwa - pamięta, że ojciec zawsze chciał mieć spokój. Denerwowały go rozbawione dzieci, przeszkadzały w czytaniu gazety. I tak w tym domu gwarnie jest tylko przez weekendy. W pozostałe dni Goetz zostaje sam z gosposią. Brat i siostra są w internatach, matka w ciągłych podróżach. O wojnie w tym domu nikt nie rozmawia. Nikt nie wypytuje. Goetz pyta tylko tatę o długą szramę po lewej stronie twarzy. Słyszy: to pamiątka po pojedynku z czasów przynależności do bractwa. Symbol pruskiej odwagi. Paperclip: drugie podejście Amerykański wywiad nie zapomina o Blomem - co później wywoła spekulacje na temat wyroku w procesie norymberskim. Z byłym nazistowskim lekarzem Amerykanie kontaktują się ponownie w marcu 1951 roku i proponują współpracę. Blome decyduje się w sierpniu i przygotowuje do wyjazdu - przekazuje gabinet innemu lekarzowi. Żona kupuje płyty z niemieckimi piosenkami, żeby na emigracji dzieci pozostały "niemieckie". Do wyjazdu jednak nie dojdzie. Blome to zbyt gruba ryba w byłym nazistowskim aparacie. Konsul nie wyda pozytywnej opinii na wyjazd. Walter Schreiber ostatecznie zażegna te plany. Po zwolnieniu z sowieckiej niewoli i ucieczce do Berlina Zachodniego Amerykanie sprowadzają go do siebie i zatrudniają. Sprawa wychodzi na jaw. O jego nazistowskiej przeszłości donosi "Boston Globe", a Schreiber musi wyjechać do Argentyny. Amerykanie nie chcą już sprowadzać nazistów ciężkiego kalibru - takich jak Blome. Jego dzieci, które cieszą się na wyjazd za ocean, usłyszą, że generał "Eisenhower rozmyślił się". Goetz powie po latach, że Amerykanie chcieli ojca przez jego badania nad rakiem, ale dziwi się, bo przecież specjalistą w tej dziedzinie nie był. Na pocieszenie Blome dostaje posadę lekarza w szpitalu wojskowym w Camp King - amerykańskiej bazie wojskowej w Hesji. Przygoda z Amerykanami nie trwa jednak długo. Najpóźniej w 1953 roku Blome jest z powrotem w Dortmundzie, gdzie kandyduje z ramienia narodowo-konserwatywnej Niemieckiej Partii (DP) do Bundestagu. Nie zostanie wybrany i wielkiej kariery politycznej już nie zrobi. Wraca do gabinetu lekarskiego w północnej dzielnicy miasta, niedaleko centrum. W połowie lat 50. Bettina wyprowadza się z dziećmi do oddalonej o 500 kilometrów Badenii-Wirtembergii. Od tego czasu Goetz i jego rodzeństwo rzadko już będą widywać ojca, który układa sobie życie z inną kobietą. Na świat przychodzi jeszcze jeden syn. "Należał do najgorszych bestii" Niedługo jednak Kurt Blome cieszy się spokojem. Zarzuty dotyczące jego zbrodniczej przeszłości powracają na początku lat 60. Ataki nadchodzą z ówczesnej NRD. W lutym 1962 roku pewna lekarka z Lipska pisze do różnych osób i instytucji w RFN, w tym do redakcji "Westfaelische Rundschau" w Dortmundzie: "Należał do najgorszych bestii nazistów". (...) "Goering osobiście uczynił go odpowiedzialnym za przygotowanie wojny bakteriologicznej, a ten diabeł w białym fartuchu robił eksperymenty z zarazkami dżumy na żywych Polakach i Sowietach". (...) "Ten Blome to hańba dla Niemiec, a szczególnie dla niemieckiej inteligencji". Presja na Blomego rośnie. W lipskim dzienniku ukazuje się list otwarty do lekarzy, stomatologów i aptekarzy z Dortmundu, w którym opisywana jest jego sprawa. Pod listem podpisuje się około 80 kolegów po fachu z Lipska. Kurt Blome tłumaczy się nawet przed kamerami telewizyjnymi. Mówi, że Walter Schreiber, który go oskarża, był kupiony przez Rosjan, a potem wydalony z USA, bo "w rzeczywistości sam miał do czynienia z bakteriologicznymi doświadczeniami na ludziach". Wskazuje też na uniewinniający go wyrok w Norymberdze. To nie pomaga. Prokuratura w Dortmundzie otwiera nowe postępowanie. Zarzut: współudział w morderstwie. Sprawa zostaje jednak zamknięta już w maju 1962. Argument prokuratury: stan faktyczny został rozpatrzony przez amerykański sąd wojskowy. Ostatnie dochodzenie Sprawa jeszcze raz powróci pod koniec lat 60., kiedy toczy się postępowanie dotyczące wspólnoty badawczej dziedzictwa przodków - "Ahnenerbe", organizacji uczestniczącej w doświadczeniach na więźniach obozów koncentracyjnych, m.in. w Dachau. W dzienniku służbowym jej dyrektora, Wolframa Sieversa, przetrwały zapiski dotyczące "doświadczeń prof. Blomego", jego "prac w Dachau", "publikacji na temat polygalu" i "współpracy z Rascherem". Ten ostatni, lekarz Luftwaffe, przeprowadza na więźniach obozu koncentracyjnego Dachau barbarzyńskie eksperymenty z wychładzaniem. Zamraża ludzi w wannie z lodowatą wodą, żeby sprawdzić, czy zdoła ich odmrozić i przywrócić do życia. Inne badania dotyczą tamowania krwawienia. Żeby wypróbować nowy środek polygal powodujący szybsze krzepnięcie krwi, esesmani strzelają do więźniów. Blome miał regularnie otrzymywać od Raschera raporty o tych eksperymentach i spotykać się z nim około 20 razy w Berlinie, Monachium i Dachau. To niejedyne powiązania Blomego, który w Radzie Badań Naukowych Rzeszy dysponuje dużymi finansami na projekty naukowe. Jego podwładny z Pokrzywna, Karl Gross, testuje na więźniach obozu koncentracyjnego Mauthausen szczepionki zakładów Behringa przeciwko tyfusowi i cholerze. Zoolog Eduard May rozwija w Dachau projekt zarażania malarią. Ze wszystkich procesów Blome, "zbrodniarz zza biurka", wychodzi bez szwanku. Na jego szczęście sporo dokumentów zostaje utajnionych na wiele lat. Jak lista personelu zaangażowanego w badania medyczne i eutanazję, do której dostęp był zakazany do 2015 roku. Po odtajnieniu dokumentu przez Departament Obrony USA okazało się, że na liście znajdowało się siedem nazwisk nazistowskich lekarzy, wśród nich Kurt Blome i Walter Schreiber. Wywiad wojskowy cały czas wiedział, że lekarze ci popełniali morderstwa, ale - mimo wszystko - zdecydował się objąć ich operacją Paperclip. Blome nigdy nie przyzna się do prowadzenia doświadczeń na więźniach obozów koncentracyjnych. Przez resztę życia będzie już tylko podkreślał, że w Norymberdze został uniewinniony, a w Pokrzywnie nie zrealizował żadnych planów. Do śmierci spokojnie prowadzi swój gabinet lekarski, ale pod koniec życia nie może już chodzić. Nałogowy palacz ma kłopoty z krążeniem. Umiera nagle w 1969 roku, mając 75 lat. Epilog Syn Blomego, Goetz, nigdy nie słyszał o Pokrzywnie. Tajny instytut? "Nic o tym nie wiem" - stwierdza. Matka mówiła tylko, że istniały jakieś plany, ale nie były zbyt poważne. Opowiadała też o wiejskim życiu, które nie przypadło jej do gustu i o porodzie córki w 1944 roku. Goetz nie interesuje się przeszłością rodzica. - Nie znałem go dobrze - mówi. Dopiero po latach dowiedział się o nim więcej, z książek i z Wikipedii. W biblioteczce trzyma powieść matki o procesie norymberskim i autobiografię ojca z 1942 roku. Mówi, że nigdy ich nie przeczytał, ledwo przekartkował. Niewygodna spuścizna? - Ten człowiek jest przypadkowo moim ojcem. Na dodatek nie znałem go dobrze - odpowiada Goetz, który sam został lekarzem. Zna się na homeopatii i ekstraktach z roślin. Dla niego Kurt Blome, zastępca naczelnego lekarza Trzeciej Rzeszy, należący do najbliższego kręgu Hitlera, nie był nazistowskim zbrodniarzem, tylko politycznym poplecznikiem. Joanna Bercal (Interia), Katarzyna Domagała-Pereira (DW) Źródła Akta Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu: BArch B 162/28667, B 162/4202 Akta Archiwum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Akta Archiwum Państwowego w Poznaniu "Drugi Ravensbrueck? Co budowano w Pokrzywnie pod Poznaniem“, Głos Wielkopolski, 26.09.1945 Leszek Adamczewski, Zmierzch bogów w Posen, Wydawnictwo Replika, 2011 Kurt Blome: Arzt im Kampf, Leipzig 1942 Angelika Ebbinghaus, Klaus Doerner (red.): Vernichten und Heilen. Der Nürnberger Aerzteprozeß und seine Folgen, Berlin 2001 Annie Jacobsen: Operacja Paperclip. Jak Amerykanie korzystali z usług nazistowskich uczonych, żeby utrzymać dominację w powojennym świecie, Warszawa 2015 Gabriele Moser: "Forschungen für die Abwehr biologischer Kriegsmethoden“ und Krebsforschung im Zweiten Weltkrieg: Die Forschungsarbeiten beim "Reichsbevollmächtigten fuer Krebsforschung", Kurt Blome 1943-1945. W: Wolfgang Eckart, Alexander Neumann (red.): Medizin im Zweiten Weltkrieg, Paderborn 2006 Zofia Rzeszut, Męczeńska śmierć sióstr Akwili i Kajusy urszulanek Unii Rzymskiej, Lublin-Poznań 1994 Materiał powstał w ramach akcji "Zbrodnia bez kary", organizowanej przez Interię, Deutsche Welle i Wirtualną Polskę. POLECAMY "Zbrodnia bez kary" w serwisie specjalnym Deutsche Welle i Wirtualnej Polsce Wrzesień 1939: Niewidzialna broń, która sprzyjała likwidacji Polaków Strażniczka z Majdanka: "Nic nie widziałam" Należał do "rasy panów". Był w swoim żywiole Peter Grubbe, czyli Claus Volkmann. Podwójne życie lewicowego dziennikarza Jakob Loelgen - kat Bydgoszczy. Po wojnie robił karierę w Niemczech Firma Topf & Soehne "zawsze do usług". Przedsiębiorcy bez moralności "Do widzenia w niebie". Likwidacja szpitala w Kobierzynie "Tatuś kanalia". Po niemiecku "Vati Schweinehund" "Zaczęło się. Jest wojna". Dziennik bojowy por. Kurta Hartmanna 1 września 1939 r., Wieluń. Masakra na bezbronnym mieście Germanizacja Łodzi. Werner Ventzki i jego Litzmannstadt Czaszki Polaków i Żydów oferuję po umówionej cenie Pierwsza zbrodnia II wojny. Alfred Naujocks i prowokacja gliwicka Bezkarni naziści w powojennej RFN. "Amnezja i brak empatii dla ofiar"