W czerwcu media na całym świecie obiegły groteskowe obrazy z rosyjskiego miasta Rostów nad Donem, gdzie uzbrojeni po zęby żołnierze otaczali sklepy, pod którymi nastolatkowie w krótkich spodenkach palili papierosy, czołg utknął w bramie cyrku, a zdezorientowani emeryci pytali w skleconych na szybko zmilitaryzowanych punktach kontrolnych, dlaczego zmienił się rozkład tramwajów. Tak pokrótce wyglądał pucz oligarchy i właściciela prywatnej armii zwanej Grupą Wagnera, Jewgienija Prigożyna. Prigożyna, który w środę, dokładnie w drugą miesięcznice swojego nieudanego rajdu na Moskwę, zginął w katastrofie lotniczej prywatnego embraera, do której doszło w obwodzie twerskim, pomiędzy Peterburgiem a Moskwą. Według informacji potwierdzonych przez Rosyjską Federalną Agencję Transportu Lotniczego, zgrabnie po rosyjsku zwaną Rosawiacją, na pokładzie oprócz oligarchy znajdował się także Dmitrij Utkin, pseudonim "Wagner", który był założycielem tej owianej złą sławą prywatnej armii. Moralne salto Sołowiowa Rosyjskie prorządowe media do perfekcji opanowały błyskawiczne ferowanie wyroków, którym daleko do salomonowych, ale środową katastrofę opisują w wyjątkowo chłodnym i wyważonym tonie. Na przykład Władimir Sołowiow, naczelny propagandysta Kremla, w czwartek rano na swoim Telegramie wyraził oburzenie okładkami brytyjskich mediów, które śmierć Prigożyna określiły jako zemstę Putina. Sołowiow od rana pomstuje na zachodnich komentatorów, że nie czekają na oficjalne wyniki śledztwa. A mówimy o publicyście, który codziennie, w kontekście wojny w Ukrainie, wykonuje w swoich mediach społecznościowych potrójne moralne salto, godne najpiękniejszych propagandowych tradycji Goebbelsa, aby tylko wytłumaczyć otępiałym obserwatorom, dlaczego warto od 1,5 roku bombardować szpitale i szkoły nad Dnieprem. "Pech" przeciwników Putina Dwóch watażków, wcześniej wiernych Putinowi, znających jedne z najciemniejszych tajemnic Kremla, w pewnym momencie buntuje się przeciwko prezydentowi Rosji i kompromituje go na oczach całego świata, urządzając sobie rajd militarny wewnątrz kraju, który chce uchodzić za największą militarną potęgę na świecie. Potem nie dość, że uchodzą z życiem, to znajdują schronienie na terenie bratniej Białorusi, gdzie za pośrednictwem mediów społecznościowych ogłaszają kolejne plany. A kilkadziesiąt dni później giną na terenie Rosji w katastrofie lotniczej. Rosji, która jako spadkobierczyni Związku Radzieckiego ma długą i bogatą historię śmierci, które były "przypadkowe". Ktoś złośliwy może tutaj przypomnieć, że przeciwnicy prezydenta Rosji mają po prostu pecha do symbolicznych dat. Ot, na przykład dziennikarka Anna Politkowska, która jawnie krytykowała politykę Putina, została zamordowana w dniu urodzin przywódcy Kremla. Śledztwo owszem, wykryło sprawców zbrodni, lecz nigdy nie odnaleziono ich mocodawców. Mimo szczerych i gorących zapewnień ze strony władz, że ta sprawa zostanie wyjaśniona, najprawdopodobniej, tym razem będzie tak samo. Choć wyjaśnienie śmierci Prigożyna i Utkina będzie o wiele mniej wulgarne, w czym może pomóc np. wadliwa konstrukcja samolotu, o której możemy dowiedzieć się z oficjalnych kanałów za jakiś czas. Wagnerowcy niepokorni, ale osłabieni Oczywiście ten zamach rodzi mnóstwo pytań np. o przyszłość Grupy Wagnera, której przydatność dla Kremla w realizacji swej agresywnej polityki jest nieoceniona. Wagnerowcy już w czerwcu pokazali swe oddanie Prigożynowi i że są gotowi na wszystko. Biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed dwóch miesięcy, trudno wyobrazić sobie, by teraz mieli płynnie przejść pod rozkazy kogoś nadanego im przez Kreml. Z kolei pozbawieni przywództwa nie stanowią już takiej siły, jaką zaprezentowali, idąc dumnie na Moskwę z Rostowa nad Donem. Pozostaje też kwestia reakcji na wczorajsze wydarzenia tych, którzy są blisko Kremla, lecz są już zmęczeni przeciągającą się "specoperacją" na Ukrainie, która miała być szybka i łatwa, a przyniosła tylko straty oligarchom, tęskniącym za swoimi jachtami na Lazurowym Wybrzeżu. Bo próżno oczekiwać u nich innych motywacji, np. troski o życie milionów niewinnych Ukraińców. Teraz ci, którzy snuli plany o detronizacji Putina i powrocie do business as usual, mogą stwierdzić, że jednak kurorty w Soczi nad Morzem Czarnym nie są takie złe, jak się wydawało. Same przypadki Kreml od początku ataku na Ukrainę podkreśla, że jedynym celem "operacji specjalnej" była i jest walka z nazizmem i faszyzmem. Środowy zamach był chyba pierwszym przypadkiem, gdy te deklaracje się potwierdziły, biorąc pod uwagę poglądy Dmitrija Utkina. Ale to pewnie przypadek. Tak jak przypadkiem śmierć Utkina i Prigożyna miała miejsce w miesięcznicę puczu, w którym przeciwstawili się Putinowi.