Gdyby wybory odbyły się dziś - wynika z sondażu ośrodka badania opinii Wenzel Strategies - 20 procent republikańskich wyborców poparłoby Obamę. Wszyscy kandydaci GOP do nominacji prezydenckiej - Mitt Romney, Newt Gingrich, Rick Santorum i Ron Paul - przegraliby z obecnym prezydentem. Paul, kongresman z Teksasu i idol libertarian, zostałby pokonany najmniejszą różnicą głosów: 44 do 40 - chociaż eksperci dają mu najmniej szans na nominację. Faworytem republikańskiego establishmentu jest Romney, były gubernator Massachusetts, ale jego pozycja uległa osłabieniu po porażkach we wtorkowych prawyborach w stanach Missouri, Minnesota i Kolorado. Przegrał tam z Santorumem, byłym senatorem z Pensylwanii. Konserwatyści w GOP, mający znaczny wpływ w prawyborach, zaczynają stawiać na Santoruma jako na kandydata, który mógłby stać się alternatywą dla Romneya. Ten ostatni nie cieszy się zaufaniem prawicy - uchodzi za zbyt ustępliwego wobec Demokratów. Dotychczas konserwatyści pokładali te nadzieje w Gingrichu, byłym przewodniczącym Izby Reprezentantów. Jego notowania jednak spadły po słabych wynikach w prawyborach na Florydzie i w trzech stanach we wtorek. Na rozpoczętej w czwartek w Waszyngtonie tzw. Konferencji Konserwatywnej Akcji Politycznej prominenci prawicy sygnalizowali, że skłonni są poprzeć Santoruma. "Po jego wygranych konserwatyści skłaniają się coraz bardziej ku niemu" - powiedział znany prawicowy działacz Richard Viguerie. Były senator głosi program odpowiadający zwłaszcza religijnym konserwatystom - popiera zakaz aborcji, federalną ustawę o nieuznawaniu małżeństw gejów i większe wsparcie państwa dla instytucji kościelnych. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski