Wiec miał poprzedzić przemarsz stronników Putina z placu przed Dworcem Białoruskim ulicą Twerską na Plac Maneżowy. 23 lutego obchodzony jest w Rosji jako Dzień Obrońcy Ojczyzny (dawniej - Dzień Armii Radzieckiej). Jest to dzień wolny od pracy. Wicemer Moskwy Aleksandr Gorbienko oświadczył, że manifestacja z tak dużą liczbą uczestników sparaliżowałaby miasto. Ponadto - jak zauważył - Plac Maneżowy nie jest przystosowany do tak wielkich akcji. Gorbienko poinformował, że stołeczne władze zaproponują organizatorom inne miejsce na tę demonstrację. Zasugerują też zmniejszenie liczby uczestników do 100 tys. osób. Sztab wyborczy Putina ocenił decyzję włodarzy Moskwy jako "przejaw braku szacunku do kandydata". Największe oburzenie wśród sztabowców premiera wywołała sugestia ograniczenia liczebności akcji. "To nie jest worek kartofli. Trzeba szanować ludzki poryw" - oznajmił wiceszef putinowskiego sztabu Aleksiej Anisimow. Nie jest to pierwszy spór władz Moskwy ze sztabem Putina. Po poprzedniej manifestacji poparcia dla premiera - 4 lutego na Górze Pokłonnej, przy Prospekcie Kutuzowa - sztabowcy Putina zostali ukarani grzywną w wysokości 1000 rubli (33,45 USD) za przekroczenie anonsowanej liczby uczestników. Według policji, w demonstracji wzięło udział 140 tys. ludzi. Organizatorzy mieli zezwolenie na 15 tys. osób. Sztab Putina w sobotę uregulował grzywnę. Pieniądze na jej pokrycie wyłożył sam szef rządu. "Nie chodzi o kwotę. Nie jest ona duża. Jednak on udzielił moralnego poparcia tym ludziom, którzy wystąpili w obronie kraju, którzy poparli jego. Jesteśmy mu za to wdzięczni" - oświadczyła wiceszefowa partii Patrioci Rosji Nadieżda Korniejewa po zapłaceniu kary. Wcześniej władze Moskwy wielokrotnie odmawiały zgody na manifestacje antyputinowskiej opozycji na Placu Maneżowym. Wybory prezydenckie w Rosji wyznaczone są na 4 marca. Niespodziewana dymisja Worobiowa Szef Centralnego Komitetu Wykonawczego kierowanej przez premiera Władimira Putina partii Jedna Rosja Andriej Worobiow w sobotę ustąpił z tej funkcji. Wcześniej podawano, że może on odejść ze stanowiska po marcowych wyborach prezydenckich. Jedna Rosja nie podała przyczyn dymisji 41-letniego Worobiowa. Sam zainteresowany napisał w swoim mikroblogu w Twitterze, że "trzeba ustąpić miejsca młodym". Worobiow kierował aparatem Jednej Rosji od 2005 roku. Po grudniowych wyborach do Dumy Państwowej stanął na czele frakcji parlamentarnej partii Putina. Został też wiceprzewodniczącym niższej izby rosyjskiego parlamentu. W piątek Worobiow nie wykluczył, że Jedna Rosja zostanie poddana rebrandingowi, czyli operacji zmiany nazwy i wizerunku. "Wszystko, co wiąże się ze wzmacnianiem naszych pozycji, w tym jakaś forma rebrandingu, nowe chwyty, nowe sposoby działalności politycznej, bez wątpienia zostanie przez nas zastosowane" - oświadczył w kuluarach Dumy. Popularność Jednej Rosji gwałtownie spada, co najdobitniej pokazały grudniowe wybory parlamentarne, w wyniku których partia Putina straciła większość kwalifikowaną w Dumie, zachowując wprawdzie większość absolutną. W ciągu czterech lat Jedna Rosja straciła aż 12,33 mln wyborców i 77 miejsc w izbie. Mimo to opozycja zarzuciła władzom fałszerstwa wyborcze. Według niektórych ekspertów, rezultat Jednej Rosji został "poprawiony" o 10-15 proc. Po wyborach przeciwko oszustwom demonstrowały na ulicach Moskwy i innych miast tysiące osób. Największe akcje protestacyjne odbyły się 10 i 24 grudnia w stolicy. W tej pierwszej wzięło udział 25 tysięcy, a według niektórych źródeł nawet 40 tys. ludzi; w drugiej ponad 60 tys. osób. 4 lutego nastąpił ciąg dalszy tych wystąpień. W Moskwie na ulice wyszło ok. 50-60 tys. stronników opozycji. Opozycjoniści, nazywający Jedną Rosję "partią oszustów i złodziei", zapowiedzieli kontynuowanie protestów. Domagają się m.in. odejścia Putina i zreformowania systemu politycznego, a następnie rozpisania nowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Kolejne akcje opozycji planowane są na 26 lutego, na tydzień przed wyborami prezydenckimi, po których Putin chce wrócić na Kreml. Z Moskwy Jerzy Malczyk