W ostatnich tygodniach Aleksiej Nawalny przebywał w kolonii karnej nr 3 w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym. Według informacji przekazanych przez rosyjski departament więziennictwa w piątek 47-latek "nagle źle się poczuł po spacerze" i stracił przytomność. Pomimo reanimacji, zmarł. Dwa dni wcześniej jego rzeczniczka prasowa Kira Jarmysz informowała, że Nawalny trafił do karceru, już 27. raz w trakcie odsiadki. Nie żyje Aleksiej Nawalny. Media wiedziały jako pierwsze Informacja o tragedii w odległym łagrze błyskawicznie obiegła świat, wywołując reakcję od Kremla po Waszyngton. Zaskakującą sprawnością wykazały się rosyjskie media. Jak zauważa Biełsat, pierwsze doniesienia o śmierci Nawalnego pojawiły się w prasie dokładnie dwie minuty przed tym, jak służby wydały w tej sprawie oficjalny komunikat. Ta relatywnie niewielka różnica rodzi wiele pytań i spekulacji, które zapewne przerodzą się z czasem w teorie spiskowe. Na tym jednak wątpliwości wobec okoliczności śmierci rosyjskiego opozycjonisty się nie kończą. Biełsat zwraca także uwagę na prędkość z jaką rzekomo lekarze dotarli do Nawalnego. Medycy twierdzą, że mieli w ciągu siedmiu minut dotrzeć do kolonii karnej z oddalonej o 35 km miejscowości Labytnangi. "Musieliby jechać z prędkością 300km/h. Aktualna temperatura w okolicy to -22" - pisze Biełsat, powołując się na serwis "Novaya Gazeta". Aleksiej Nawalny nie żyje. Komentarze ze świata Wiadomość o śmierci Nawalnego wywołała lawinę komentarzy zachodnich polityków, którzy jednomyślnie obarczyli odpowiedzialnością rosyjskiego przywódcę Władimira Putina. Głos zabrał także Kreml. Dmitrij Pieskow przekazał, że Putin został o wszystkim poinformowany. Z kolei rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa zdecydowała się wykorzystać sytuację, by uderzyć w przeciwników na arenie międzynarodowej. - Nie mamy jeszcze wyników badań, ale Zachód już wie co było przyczyną śmierci. To się "samo przez się" tłumaczy - powiedziała. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!