Izraelski premier Benjamin Netanjahu w telewizyjnym wystąpieniu oświadczył, że Hamas otrzymał mocny cios i nie zrealizował żadnych z wyznaczonych celów. Z drugiej strony przyznał, że konflikt był porażką, ponieważ nie zatrzymał ataków rakietowych i nie odsunął radykałów od władzy. Netanjahu podkreślił jednak, że Izrael nie będzie tolerował ostrzału rakietowego i odpowie na taki ostrzał "jeszcze silniej". Tymczasem w Gazie grupa zamaskowanych bojowników zgromadziła się pośród ruin osiedla Szidżaja, w miejscu poważnych walk w czasie ostatniego konfliktu. Mężczyźni prezentowali ciężkie karabiny maszynowe, pociski moździerzowe, rakiety i pociski przeciwpancerne. Wokół nich zebrały się setki Palestyńczyków i robiły zdjęcia z nimi oraz całym arsenałem. Rzecznik zbrojnego skrzydła Hamasu Abu Obeida stanął na fladze Izraela i zwrócił się do tłumu. - Strefa Gazy osiągnęła zwycięstwo, gdyż uczyniła coś, czego nie zdołały wielkie armie. Zmusiła wroga do odwrotu" - powiedział. "Musimy wiedzieć, że nie ma donioślejszego głosu niż ten należący do ruchu oporu - dodał. Obie strony zawarły porozumienie o długoterminowym zawieszeniu broni we wtorek, po 50 dniach walk, w których zginęło ponad 2 tys. Palestyńczyków i 70 Izraelczyków, a 11 tys. ludzi odniosło obrażenia. Porozumienie przewiduje wstrzymanie palestyńskich ataków z powietrza na Izrael i operacji militarnych izraelskiego wojska w Strefie Gazy, w tym ataków lotnictwa i działań lądowych. Izrael ma otworzyć szerzej granicę z Gazą, aby ułatwić przewóz materiałów budowlanych do odbudowy zniszczonych budynków oraz dostarczanie pomocy humanitarnej.