W obawie przed zamachem na 52-letniego polityka miejsce ceremonii do ostatnich chwil trzymano w tajemnicy. Ostatecznie odbyła się ona w Gudermesie, drugim co do wielkości mieście Czeczenii. W trwającej zaledwie 10 minut uroczystości Moskwę reprezentował szef administracji Kremla, Aleksander Wołoszyn. - Życzę nowemu czeczeńskiemu przywódcy szczęścia, bo czeka go bardzo trudne zadanie - przyznał Wołoszyn. Choć główne działania wojenne w Czeczenii dobiegły już końca, ta kaukaska republika nadal wstrząsana jest atakami i zamachami rebeliantów na rosyjskie posterunki i oddziały. Odnosząc się do czeczeńskich partyzantów, Kadyrow nazwał ich terrorystami, których należałoby likwidować już w łonie matki. Dla zwykłych obywateli zaprzysiężenie Kadyrowa to kolejny tragiczny incydent w ich niełatwym życiu. - Zalegalizowali bandytę - komentował jeden z mieszkańców Groznego. Kadyrow zwyciężył w zorganizowanych przez Moskwę wyborach, otrzymując - według oficjalnych danych - ponad 80 proc. głosów przy 87-procentowej frekwencji. Dane te są jednak często kwestionowane. Wielu zachodnich dziennikarzy i miejscowych przedstawicieli twierdziło, że rzeczywista frekwencja była niewielka, a w urnach znajdowały się zawczasu umieszczone głosy na Kadyrowa. Wybór nowego prezydenta nie kończy dwuwładzy w Czeczenii. Jego rządów wciąż nie uznają zbrojni rebelianci, których przywódcą jest Asłan Maschadow.