Tak może się wydawać, skoro nawet w czasie kampanii wyborczej wycofanie naszych wojsk znad Zatoki Perskiej nie było jednym z dominujących tematów. Uczestnikom tej misji i polskiemu dowództwo wielonarodowej dywizji nie jest przyjemnie, że poparcie dla udziału naszych żołnierzy w misji stabilizacyjnej - według sondaży opinii społecznej - systematycznie spada. Ale żołnierze wykonują rozkazy przełożonych i zapewniają, że wiedzą, po co ich tam wysłano. Zobacz galerię zdjęć polskich żołnierzy z Iraku - Fakt, że to nie są już tematy medialne. Trudno. Mamy jednak świadomość, że wykonujemy kawałek dobrej żołnierskiej roboty, a słowa podziękowania słyszymy na co dzień od zwykłych Irakijczyków czy naszych amerykańskich przełożonych. I to wystarcza - zapewnił INTERIA.PL szef biura prasowego wielonarodowej dywizji, mjr Sylwester Michalski. Zniszczyć arsenał, otworzyć szpital Polacy nie tylko wspierają Amerykanów i Brytyjczyków w zapewnieniu Irakowi bezpieczeństwa. Nie tylko zatrzymują podejrzanych o terroryzm rebeliantów czy likwidują nielegalne składy broni, ale - jak informują - pomagają chorym Irakijczykom, wyposażają miejscowe szkoły i szkolą irackie siły bezpieczeństwa. Od tego, jak szybko i jak dokładnie wypełnią to zadanie, zależy termin naszego ostatecznego wyjazdu z Iraku. Od początku bieżącego roku 8 Iracka Dywizja, którą szkolą Polacy, przeprowadziła ponad 100 operacji bojowych, w wyniku których wykryto i zniszczono ponad 500 nielegalnych składów uzbrojenia i amunicji - informuje biuro prasowe wielonarodowej dywizji. Czy jednak żołnierze nie marzą o szybkim powrocie nad Wisłę? - Jeżeli coś się rozpoczęło, to należy to należycie zakończyć. Widoczna stabilizacja i poprawa warunków życia w strefie odpowiedzialności Wielonarodowej Dywizji Centralno-Południowej jest w dużej części zasługą naszej obecności w tym kraju. Prawdziwy sens naszej misji najłatwiej odnaleźć tu na miejscu - w zagubionych wioskach i miasteczkach, gdzie prości ludzie patrzą na nas ze szczerą wdzięcznością , dziękując za pomoc w odbudowie najbardziej potrzebnej infrastruktury, jak ujęcia wody , przedszkola , szkoły itp. - zapewnia INTERIA.PL mjr Michalski. - U naszego boku rośnie coraz silniejsza i sprawniejsza armia iracka. To właśnie ci żołnierze przejmą odpowiedzialność za bezpieczeństwo tego regionu. Gdy będą gotowi - odejdziemy w poczuciu dobrze spełnionej misji. Jesteśmy to winni tysiącom naszych kolegów - żołnierzy, którzy pełnili tutaj służbę przed nami w ramach poprzednich czterech zmian oraz tym wszystkim prostym ludziom, którym daliśmy nadzieję na lepsze życie - podkreśla. Wsparcie szejka przed referendum Dowódca wielonarodowej dywizji, gen. Piotr Czerwiński, nie tylko nadzoruje szkolenie miejscowych sił bezpieczeństwa, ale dba też o poparcie miejscowych liderów. Spotyka się więc np. z przedstawicielami Niezależnej Rady Szejków Prowincji Babilon. Jej reprezentant, Ali Shnan Nayif Al-Tufialy, podczas wizyty u polskich żołnierzy dziękował za wkład międzynarodowych sił w utrzymanie bezpieczeństwa w prowincji, a szczególnie - za poprawę zaopatrzenia w wodę, na której brak miejscowa ludność cierpiała od wielu lat . W Iraku struktura plemienno-rodowa odgrywa zasadniczą rolę w wyłanianiu przedstawicieli lokalnych i centralnych władz i ma decydujący wpływ na społeczne nastroje. Na terenie trzech prowincji Babil , Kadisija i Wasit, za które odpowiada międzynarodowa dywizja, jest 13 różnych odłamów plemiennych, w większości szyickich. Partnerskie kontakty z szejkami - przywódcami tych grup , stanowią klucz do porozumienia i współpracy pomiędzy siłami stabilizacyjnymi a lokalnym społeczeństwem - podkreślają Polacy. A poparcie lokalnych liderów bardzo się przyda zwłaszcza w związku z sobotnim referendum konstytucyjnym. Polacy chwalą się także zapewnieniem miejscowej ludności odpowiedniej pomocy medycznej. Polscy i amerykańscy lekarze uratowali niedawno przed kalectwem dziewczynkę z Hilli. 5-letnia Azel miała skomplikowane złamanie obu kości udowych. Przeszła operację w szpitalu wojskowym w Bagdadzie, dzięki której będzie mogła chodzić. Dziewczynka, która ucierpiała w wypadku drogowym, bez wysokiej klasy sprzętu chirurgicznego zostałaby kaleką. Wcześniej nasi specjaliści uratowali m.in. 12-letniego chłopca z Sumeru (okolice Diwaniji) przed utratą wzroku. Czas wracać do kraju? Niemniej polski kontyngent wojskowy w Iraku - jak zapowiedział w jednym z wywiadów ustępujący minister obrony, Jerzy Szmajdziński - powinien powoli myśleć o powrocie do kraju. Pod koniec grudnia wygasa bowiem mandat Narodów Zjednoczonych dla tej misji. Ale decyzja o tym, czy już w tym roku ostatecznie opuścimy Irak, należeć będzie do nowego gabinetu. Dotąd zarówno politycy PO, jak i PiS zapewniali, że "nie chcą się znad Zatoki Perskiej wycofywać po hiszpańsku" (przypomnijmy, iż lewicowy rząd hiszpański po zamachach terrorystycznych w Madrycie wycofał swe wojska z sił koalicji niemal z dnia na dzień - przyp.red.). Na razie nasze kontyngenty są coraz mniej liczne. Pierwsze polskie zmiany liczyły ok. 2500 żołnierzy. Dziś w Iraku służy ok. 1400 Polaków i niewykluczone, że w przyszłym roku wyjadą nad Zatokę Perską najwyżej oficerowie szkolący irackie siły bezpieczeństwa. Sami służący w Iraku żołnierze nie komentują doniesień na ten temat. - To politycy zdecydują, kiedy skończy się nasz udział w tej misji - powtarzają. Gen. George Casey, dowódca Sił Wielonarodowych w Iraku od 1 lipca 2004 r., który 6 października gościł w polskiej kwaterze w Diwanii, powiedział iż chciałby, żeby dowodzona przez Polaków Międzynarodowa Dywizja Centrum-Południe działała w Iraku do 2006 roku. - Z mojego punktu widzenia, polscy żołnierze będą tu bardzo potrzebni do 2006 roku. Właśnie wtedy jest możliwe zmniejszenie sił w Iraku - powiedział Casey. Dodał, że działalność polskich wojsk w Iraku "daje mu dużą satysfakcję". - Jestem pod wrażeniem polskich sił i ich możliwości do prowadzenia działań w Iraku - oświadczył. Casey jest pełen optymizmu co do bezpieczeństwa tego regionu w czasie referendum. - Tak dobra współpraca musi doprowadzić do sukcesu - orzekł.