- Nie będziemy negocjować z rządem Południa ponieważ oni nie rozumieją niczego poza językiem broni i amunicji - powiedział w poniedziałek Omar el-Baszir wizytując pola naftowe i przygraniczne miasto Heglig. Heglig było okupowane przez prawie 2 tygodnie przez wojska Sudanu Południowego, po czym - jak twierdzą władze w stolicy Sudanu Południowego Dżubie - wycofały się. Jednak rząd w Chartumie twierdzi, że wojska zostały wyparte a podczas walk 1000 żołnierzy Południowego Sudanu poniosło śmierć. W poniedziałek sudańskie lotnictwo zrzuciło bomby koło południowosudańskiego miasta Bentiu. Konflikt o przebieg granicy w rejonie bogatego w złoża ropy rejonu Heglig trwa już od kilku miesięcy. Wciąż dochodzi do sporadycznych walk, które grożą przekształceniem się w regularną wojnę. Walki o ten roponośny rejon, które rozpoczęły się pod koniec marca, to najpoważniejsza konfrontacja armii państw sudańskich od czasu secesji Południa w lipcu 2011 roku. Po secesji Południa, Północ straciła dostęp do ponad dwóch trzecich zasobów ropy naftowej. Przynależność Heglig do Sudanu była uznana przez wspólnotę międzynarodową, jednak dokładne granice pomiędzy obu państwami jeszcze nie zostały wytyczone. W poniedziałek sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zaapelował do obu stron o "niezwłoczne przerwanie działań zbrojnych" podkreślając, że konfliktu nie da się rozwiązać środkami militarnymi. O powrót do stołu rokowań zaapelował również prezydent USA Barack Obama.