Nikita Jolkver, Deutsche Welle: Jako poszkodowana w sprawie o zamordowanie Pani ojca ma Pani wgląd w akta sprawy. Jak wiadomo, jest Pani zobowiązana do zachowania tajemnicy. Czy jest jednak coś, o czym dziennikarze nie wiedzą? Żanna Niemcowa: - Nie jest to takie proste, jak się Panu wydaje. Prowadzący śledztwo Igor Krasnow rzeczywiście obiecał mi, że będę mogła zapoznać się z całym materiałem dotyczącym tej sprawy, łącznie z nagraniami wideo. Ale Krasnowa zastąpił teraz Nikołaj Tutewicz. Spotkałam go w piątek, 22 maja. Nie było to konstruktywne spotkanie, jestem rozczarowana. Tutewicz nie zgodził się na udostępnienie mi wszystkich materiałów. Obiecał, że pokaże mi ich część. Zaproponował, żebym przyszła we wtorek. Kiedy powiedziałam, że będę tego dnia w Berlinie, Tutewicz powiedział, że może nie zostanę wypuszczona z kraju. To miał być żart. Dziennikarzom mówi Pani, że polityczną odpowiedzialność za zamordowanie Borysa Niemcowa ponosi rosyjski rząd i osobiście prezydent Władimir Putin. Co Pani przez to rozumie? - Po pierwsze: w Rosji zabity został znany przedstawiciel opozycji i krytyk Putina. Po drugie: widzimy, jak mozolne jest śledztwo. Nie tylko ja, także wiele innych osób ma powody, by wątpić, że śledztwo to będzie prowadzone normalnie. Do tego potrzebna byłaby wola polityczna, której nie ma. Istnieje ponadto szereg mniej znaczących rzeczy, które pośrednio wskazują na polityczną odpowiedzialność za tę zbrodnię. - Na przykład po zamordowaniu mojego ojca w państwowej telewizji wyemitowany został kolejny szkalujący go program, ponieważ w kondukcie szło 50 tys. ludzi, niektórzy mówią nawet, że sto tysięcy. Nie zezwolono na umieszczenie tablicy pamiątkowej na miejscu popełnienia morderstwa, także na żaden koncert. Dlatego zorganizowaliśmy maraton telewizyjny w TV Dożd. Jestem za to tej telewizji bardzo wdzięczna. Po zamordowaniu Pani ojca zatrzymanych zostało czterech podejrzanych, pochodzących z Kaukazu Północnego. Myśli Pani, że prezydent Czeczeni Ramzan Kadyrow mógłby rzucić światło na tę sprawę, gdyby go spytano, czy mówiąc lepiej - przesłuchano? - Istniał odpowiedni wniosek o przesłuchanie Kadyrowa, ale został odrzucony. Myślę, że przesłuchanie go miałoby sens. Sam Kadyrow powiedział, że nie ma żadnych zastrzeżeń, by go przesłuchano. Niektórzy uważają, że Kreml, mówiąc delikatnie, nie jest uszczęśliwiony Kadyrowem, ale musi go znosić jako mniejsze zło. Jeżeli bowiem nadepnęłoby się na odcisk prezydentowi Czeczeni, znowu by doszło do wojny. - Myślę, że nie jest to nieuzasadniony pogląd. Ale trudno mi oceniać stosunki w obrębie władzy państwowej. W panujących elitach zawsze istnieją różnice poglądów, ale nie znaczy to, że zagrożona jest władza prezydenta. Ale to, co Pan powiedział, może być jednym z powodów tego, co się teraz dzieje. Pytano raz Pani ojca, czy jego poglądy zmieniły się w minionych 20 latach. Powiedział, że nie. A jak jest z Panią? Jeszcze stosunkowo niedawno, w 2009 roku wypowiadała się Pani dość pozytywnie o Putinie. - Nie mylmy poglądów z nastawieniem. Poglądy mogą zostać takie same, ale nastawienie do człowieka może się zmienić. Najpierw mamy pozytywne nastawienie do kogoś. Ten ktoś postępuje jednak błędnie i nas zdradza. Zmieniamy wówczas nastawienie do niego, ale nie zmieniamy poglądów. Moje poglądy się nie zmieniły. Zawsze byłam przeciw dyktaturze. Nie chcę niewolnego kraju, bo żyje się w nim niewygodnie. W krajach pozbawionych wolności człowiek nie ma szans pełnego rozwoju. Dostrzegam w takim kraju tylko duchową degradację, nic poza tym. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że wszystko skończy się w ten sposób. Nawet mój ojciec, mimo swojego ogromnego doświadczenia politycznego, nie mógł sobie wyobrazić, że wszystko się tak zmieni. Nawiasem mówiąc nigdy nie głosowałam na Putina. I od początku byłam przeciw aneksji Krymu i przeciw wojnie na Ukrainie. "Duchowa degradacja", "niewygodne życie", "żadnych szans". Mimo to pozostaje Pani w Rosji. Co Panią tam trzyma? - Dlaczego miałabym opuszczać mój kraj? Jestem obywatelką Rosji i kocham Rosję. Rosja to nie Putin. Nie można stawiać tu znaku równości. Rosja jest moją ojczyzną i każdy normalny człowiek chce żyć w swojej ojczyźnie. Trzyma mnie w niej moja rodzina, moje środowisko, kontakty społeczne, moja praca, którą uważam za interesującą. Prowadzi Pani magazyn ekonomiczny w stacji telewizyjnej RBK. Jest Pani ekspertką ds. rynku walut i rynków kapitałowych. Czy w dyktaturze, w jaką Pani zdaniem przeobraziła się już Rosja, gospodarka może się rozwijać? - Oczywiście że nie. Cała gospodarka w Rosji jest państwowa. Istnieją na świecie przykłady, powiedzmy Singapur, gdzie w dyktaturze gospodarka się rozwinęła. Ale w takich przypadkach wiele zależy od dyktatora, od jego osobowości. - Sprawy mogą się potoczyć pozytywnie, ale i negatywnie. Właśnie z tego powodu potrzebne są demokratyczne instytucje. Dlatego wiodące gospodarki świata są krajami demokratycznymi. W obecnej sytuacji politycznej, kiedy Rosja obłożona jest sankcjami, trudno mówić o rozwoju gospodarczym. Po kryzysie, który dopiero się zaczyna - dane z kwietnia były straszne - nastąpi moim zdaniem długi okres stagnacji albo tylko nikłego rozwoju gospodarczego. Jak wiadomo, wiodące rosyjskie stacje telewizyjne podlegają ścisłej kontroli państwowej. Na ile wolna jest Pani w swojej pracy w prywatnej stacji RBK? - Przy tematach ekonomicznych istnieje jeszcze pewna wolność. Komentując kwestie gospodarcze mam wolną rękę. Polityki w RBK nie komentuję. Stacja nie chce mnie w roli komentatorki politycznej. Ale kiedy zabity został mój ojciec, poniosłam tak wielką stratę, że poza murami stacji nie będę milczała tylko dlatego, żeby w niej zostać. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, co się dzieje. Chcę podtrzymywać pamięć o moim ojcu. Chcę wspierać ludzi, którzy walczą o wolność w Rosji. Rozmawiał Nikita Jolkver / tł. Elżbieta Stasik Żanna Niemcowa jest córką zamordowanego w końcu lutego 2015 opozycjonisty i krytyka prezydenta Putina Borysa Niemcowa. Do Berlina przyjechała na zaproszenie Fundacji im. Friedricha Naumanna.