Lista osób, których śmierć dosięgła na emigracji, stale się wydłuża. Oto krótkie historie emigrantów, którzy odeszli nagle, niespodziewanie, jako ofiary "znajomych", którym zaufali, albo w wyniku działań przypadkowych morderców. Wszystkie zabójstwa, które przypominamy, naznaczone są wyjątkową brutalnością. O ofiarach w szczególny sposób pamiętają ich najbliżsi, których nie opuszcza dręczące pytanie: dlaczego to właśnie oni na drodze do szczęścia musieli spotkać swoich katów? Angelika - zaufała niewłaściwym osobom 23-letnia Angelika, studentka skandynawistyki z Uniwersytetu Gdańskiego, wyjechała do Szkocji, żeby zarobić na studia. Poza pieniędzmi za sprzątanie kościoła miała również zapewnione zakwaterowanie - mały pokoik na plebanii. To właśnie tu doszło do brutalnego mordu poprzedzonego gwałtem. Zmasakrowane zwłoki znaleziono pod posadzką kościoła, obok konfesjonału. Policja ustaliła, że sprawcą bestialskiego mordu jest 60-letni Peter T., zatrudniony w tym samym miejscu jako "złota rączka". Angelikę zmuszał do stosunków seksualnych również 63-letni proboszcz parafii, Gerard N., który przyznał się do uzależnienia od alkoholu i złamania przysięgi czystości. Była jeszcze trzecia osoba. Dziewczyna zakochała się w 40-letnim żonatym mężczyźnie, z którym się regularnie spotykała. O swoim zauroczeniu napisała w pamiętniku, który znaleziono w spakowanej częściowo torbie. Obok pamiętnika leżał bilet powrotny do Polski. Miała wkrótce wrócić do kraju... Angelika nie była jedyną ofiarą Petera T. Mężczyzna był już wcześniej karany za gwałt na nieletniej, a w jego domu znaleziono szczątki dwóch kobiet. Został skazany na dożywocie, a sędzia prowadzący sprawę powiedział: "Widziałem w swoim życiu już wielu złych ludzi, poznałem wiele dowodów najbardziej okrutnych zbrodni, ale nigdy nie spotkałem się z tak tragicznym i przerażającym mordem". Monika - podpalona przez byłego chłopaka 20-letnia Monika wyjechała do Anglii po trzeciej klasie liceum. Pracowała jako kelnerka we włoskiej restauracji. Zamordował ją 27-letni narzeczony, który zadał jej kilkanaście ciosów nożem, a następnie podpalił. Po podpaleniu dziewczynie udało się doczołgać do oddalonego o 130 metrów domu i wyszeptać imię i nazwisko sprawcy. Załoga karetki pogotowia, która pojawiła się na miejscu zdarzenia, zeznała, że w momencie znalezienia Monika "wciąż się tliła".