21-letni Dylann Roof, którego ujęto w w czwartek miejscowości Shelby, odległej o ok. 350 km na północ od miejsca zbrodni, został w piątek wstępnie przesłuchany w sądzie w Charleston. Według osób obecnych na sali nie okazywał żadnych emocji. Prokuratorzy oskarżyli go o dokonanie "zbrodni podyktowanej nienawiścią" i biorą pod uwagę - jak informuje Associated Press - że czynu tego dokonał na tle rasowym, co oznacza, że grozi mu surowsza kara. Krewna jednej z ofiar powiedziała oskarżonemu publicznie - jak opowiadali świadkowie - "przebaczam ci". Podobne słowa wypowiadali bliscy innych ofiar. "Nienawiść nie zwycięży" - miał powiedzieć jeden z obecnych na sali. Prezydent Barack Obama napisał w piątek na Twitterze, że postawa bliskich ofiar świadczy o "godności i dobroci narodu amerykańskiego" i ponownie wezwał do ogólnonarodowej debaty na temat dostępu do broni palnej. Obama podkreślił, że "nie wystarczy tylko rozpaczać" po tragediach takich jak ta w Charleston. Według ustaleń policji, Roof w ub. środę przez godzinę siedział razem z uczestnikami spotkania modlitewnego, podczas którego czytano Biblię, zanim wyciągnął broń i zaczął strzelać. Podczas przesłuchania Roof zeznał, że "chciał wypowiedzieć wojnę rasową" - podała w piątek telewizja NBC News, powołując się na źródła policyjne. Republikańska gubernator Karoliny Południowej Nikki Haley powiedziała, że Roof zasługuje na karę śmierci, która jest wciąż wykonywana w tym stanie. Świątynia, w której doszło do tragedii, powstała w XVIII wieku i należy do historycznego, najstarszego na południu USA Afrykańskiego Episkopalnego Kościoła Metodystycznego. Odwiedzali ją wszyscy bojownicy o prawa obywatelskie dla Afroamerykanów, włącznie z pastorem Martinem Lutherem Kingiem. W USA istnieje kilkadziesiąt takich kościołów założonych przez Afroamerykanów, którym biali odmawiali wstępu do swoich świątyń.