Obrońca oskarżonego wnioskował o karę grzywny, jednak sąd nie przychylił się do wniosku. W obawie przed agresją lewicowych demonstrantów salę sądową ochraniali policjanci. Polak, który od lipca przebywał w areszcie, został uznany winnym złamania prawa dotyczącego zgromadzeń publicznych, prawa o posiadaniu broni, oraz materiałów wybuchowych. Sędzia przychylił się do wniosku prokuratury w kwestii wysokości wyroku. Przed sądem podczas procesu demonstrowali członkowie lewicowych ugrupowań, ale - jak poinformowała hamburska policja - nie zanotowano większych incydentów. Z informacji Polskiego Radia wynika, że Stanisław B. będzie mógł opuścić areszt i zamierza wrócić do Polski. Dzień wcześniej ten sam sąd skazał w podobnym procesie obywatela Holandii za podobne przestępstwa, wymierzając mu karę dwóch lat i siedmiu miesięcy bezwzględnego więzienia. Policja zatrzymała Polaka 8 lipca podczas "Szczytu G20" w Hamburgu, mężczyzna udawał się na demonstrację. Znaleziono przy nim przedmioty, których posiadanie w Niemczech jest zabronione, m.in. petardy, niedozwolony w Niemczech gaz drażniący, oraz procę wraz ze szklanymi kulami. Student tłumaczył, że podróżował autostopem do Hiszpanii, race zamierzał odpalić na spotkaniu ze znajomymi, a pojemnik z gazem ma jako autostopowicz zawsze przy sobie - pisze dpa. Twierdził, że zatrzymano go w drodze do obozowiska uczestników protestu, gdzie rozbił swój namiot.