Kilkuset uczestników zamieszek aresztowano. W mieście obowiązywał stan wyjątkowy - wprowadzono zakaz ruchu samochodowego, pozamykano sklepy. Jak podały miejscowe władze, "sytuacja pozostaje pod kontrolą". Wśród kilkuset zatrzymanych znalazło się "ponad dziesięciu" ludzi odpowiedzialnych za podsycanie zamieszek - podają chińskie media. W niedzielę wieczorem oficjalne źródła chińskie mówiły tylko o trzech śmiertelnych ofiarach zajść, podkreślając, że są to osoby narodowości Han - Chińczycy. Według agencji Xinhua, uczestnicy rozruchów podpalali pojazdy i blokowali ruch uliczny. "Regionalny rząd nie podał, ilu osób uczestniczyło w zamieszkach, ale poinformował, że zgromadzili się oni nielegalnie w kilku miejscach śródmieścia i wzięli udział w biciu, niszczeniu, plądrowaniu i paleniu. Rząd wysłał policję dla rozproszenia tłumu i aresztował kilku uczestników zajść" - podawała w niedzielę agencja Xinhua. Szef władz autonomicznego regionu Sinkiangu, Nur Bekri, obarczył odpowiedzialnością za zamieszki "siły zagraniczne", dążące do destabilizacji regionu poprzez wywołanie zajść na tle etnicznym. Zobacz relację CNN na temat zamieszek w Sinkiang Według Bekriego, pretekstem do wywołania niedzielnych wystąpień stał się incydent z 26 czerwca w fabryce zabawek, w prowincji Guangdong, na południu Chin, gdzie doszło do niepokojów po nagłośnieniu sprawy gwałtu dokonanego przez Ujgura na chińskiej dziewczynie. W starciach między ujgurskimi i chińskimi pracownikami zginęło dwóch Ujgurów. 120 osób zostało rannych. Nur Bekri obarczył odpowiedzialnością za niedzielne zajścia w liczącym 2,3 mln mieszkańców Urumczi zagraniczne ugrupowania separatystów ujgurskich. Agencja Xinhua wymienia tu przede wszystkim Światowy Kongres Ujgurów, kierowany przez byłą najbogatszą kobietę Chin, biznesmenkę, więzioną przez kilka lat w Chinach, a obecnie przebywającą na emigracji w USA, Ujgurkę Rebiję Kadir. Rzecznik Kongresu kategorycznie odrzucił jednak oskarżenia w sprawie udziału organizacji w zamieszkach w Urumczi. Wyznający w większości islam Ujgurzy stanowią około 40 procent liczącej 20 mln ludności Sinkiangu. W samym Urumczi większość stanowią napływowi Chińczycy. Wielu Ujgurów niechętnych jest nasilającej się chińskiej imigracji oraz partyjnej kontroli nad ich życiem społecznym i religijnym. Twierdzą, że są politycznie marginalizowani na swym ojczystym terytorium, dysponującym bogatymi złożami ropy i gazu ziemnego. Zobacz materiał AFP na temat sytuacji w Sinkiang: