"Sprawiedliwości!", "sprawiedliwości!" - skandowali uczestnicy pochodu, który przekształcił się w demonstrację antyrządową. Marsz był protestem przeciwko atakowi sił policyjnych na demonstrantów sprzed dwóch dni, którego celem była manifestacja zwolenników Moralesa w przemysłowym mieście El Alto niedaleko stolicy. W czwartek policja użyła gazu łzawiącego, gdy demonstranci umieścili jedną z trumien i podobiznę tymczasowej prezydent kraju Jeanine Anez na wojskowym wozie opancerzonym i próbowali wjechać na plac, przy którym znajduje się pałac prezydencki - relacjonowała agencja Reutera. Evo Morales, którego czwarte w ciągu niespełna 15 lat zwycięstwo w wyborach prezydenckich zakwestionowała opozycja, wychodząc na ulice w wielotysięcznych demonstracjach i paraliżując ruch w paru największych miastach kraju, podał się 10 listopada do dymisji i korzysta z azylu w Meksyku. El Alto stało się w ostatnich dniach głównym ośrodkiem protestów przeciwko rządowi tymczasowemu, który określa wystąpienia zwolenników byłego prezydenta jako "akty terroru" i zapewnia, że policja i wojsko nie wystrzeliły przeciwko demonstrantom "ani jednego naboju". Jak podaje agencja EFE, razem z ośmioma demonstrantami zabitymi w El Alto liczba śmiertelnych ofiar kryzysu w Boliwii od dnia wyborów z 20 października doszła do 32.