Na zorganizowany przez skrajnie nacjonalistyczną Partię Radykalną antyrządowy wiec pod hasłem "Wolność dla Serbii" ze wszystkich stron Serbii i Bośni przyjechało do Belgradu około 15 tysięcy osób. Wiec odbywał się na placu Republiki w centrum Belgradu, lecz grupa kilkuset chuliganów oddaliła się od tłumu i zaatakowała kamieniami, petardami oraz metalowymi pałkami rozlokowane na stołecznych ulicach siły prewencyjne policji. Funkcjonariusze bronili się gazem łzawiącym i gumowymi kulami. Jak doniosło serbskie ministerstwo wewnętrzne, w starciach ucierpiało co najmniej 25 policjantów, 19 demonstrantów oraz dwóch dziennikarzy. Po aresztowaniu Serbska Partia Radykalna oskarżyła proeuropejskiego premiera Serbii Borisa Tadicia i nowy rząd o zdradę. Na wiecu sekretarz tej partii Aleksandar Vuczić zaapelował o odsunięcie od władzy obecnego gabinetu. Demonstranci nieśli portrety Karadżicia, poszukiwanego przez trybunał haski byłego dowódcy wojskowego Serbów bośniackich Ratko Mladicia, sądzonego obecnie w Hadze za zbrodnie wojenne lidera radykałów Vojislava Szeszelja i Slobodana Miloszevicia - zmarłego w areszcie ONZ-owskiego trybunału dawnego prezydenta Serbii i Jugosławii. Radovan Karadżić był jednym z najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy wojennych z okresu wojny w byłej Jugosławii. Trybunał ONZ ds. zbrodni wojennych oskarżył go w lipcu 1995 roku o zbrodnię ludobójstwa w okresie trwającego 43 miesiące oblężenia Sarajewa. Zginęło wówczas 12 tys. ludzi, a Karadżić miał wydać zgodę na rozstrzeliwanie ludności cywilnej. Były przywódców bośniackich Serbów ponosi też odpowiedzialność za śmierć ok. 8 tys. Muzułmanów zamordowanych w 1995 roku w Srebrenicy. Dla skrajnych nacjonalistów serbskich Karadżić jest jednak bohaterem.