Dzisiaj rano indyjska policja nadal otaczała dwa luksusowe hotele w Bombaju, zaatakowane przez islamskich terrorystów. Z ostatnich informacji, podawanych przez indyjską telewizję wynika, że policja i oddziały komandosów uwolniły wszystkich zakładników, przetrzymywanych przez terrorystów w hotelu Taj Mahal i przystąpiła do podobnej operacji w drugim z zajętych hoteli - Trident/Oberoi. Około 10-12 terrorystów przetrzymuje tam 100-200 gości. Indyjskie władze wykluczyły jakiekolwiek negocjacje z napastnikami. - Żądamy uwolnienia wszystkich więzionych w Indiach Mudżahedinów; dopiero wówczas wypuścimy tych ludzi - powiedział na antenie India TV jeden z napastników. Agencja Reutera podała, że z otoczonego przez siły bezpieczeństwa hotelu Taj Mahal nadal słychać odgłosy wymiany ognia i sytuacja jest niejasna. Z tego powodu, wielu hotelowych gości wciąż nie jest w stanie opuścić budynku. Według BBC, dzisiaj rano odgłosy strzałów i eksplozji słychać było w 16 punktach Bombaju. Muzułmańscy ekstremiści zajęli też biura ortodoksyjnej żydowskiej organizacji Chabad-Lubawicz - podają miejscowe media. W biurze tej chasydzkiej grupy słychać było strzały - pisze agencja Associated Press. Wiadomo, że w Bombaju jest co najmniej kilkudziesięciu Polaków. Jak poinformował rzecznik resortu dyplomacji Piotr Paszkowski, w tej chwili nie ma informacji, aby wśród ofiar zamachów byli obywatele Polski. Jednak dwoje naszych rodaków może być wciąż uwięzionych w hotelach. W jednym z zaatakowanych hoteli - Taj Mahal - przebywał polski europoseł Jan Masiel, lecz udało mu się wydostać z budynku, gdy sytuacja się uspokoiła. Masiel wchodził w skład delegacji ośmiu eurodeputowanych. Razem z nim było 2 Niemców, 2 Brytyjczyków, Belg i Węgier. Podczas zamachów ranny został deputowany Parlamentu Europejskiego, Hiszpan Ignasi Guardans, wchodzący w skład oficjalnej delegacji przebywającej w Indiach. Z portalem internetowym TVN24 skontaktowała się żona Polaka, który przebywa w zaatakowanym hotelu Oberoi oraz znajomy byłej minister pracy Anny Kalaty, która również przebywa w Bombaju, ale nie mieszka w żadnym z zaatakowanych hoteli, tylko w wynajmowanym mieszkaniu. MSZ uruchomiło numer dyżurny + 48 22 523 90 09, na który dzwonić mogą rodziny osób przebywających w Bombaju. Seria zamachów rozpoczęła się około godz. 22.30 lokalnego czasu (około godz. 18.00 czasu warszawskiego). Zamachy terrorystyczne przeprowadzono w co najmniej siedmiu punktach miasta, w tym w dwóch luksusowych hotelach Taj Mahal i Oberoi, na stacji kolejowej oraz lotnisku, w szpitalu oraz w okolicy kwatery głównej policji w południowym Bombaju. Uzbrojeni mężczyźni strzelali na oślep z broni automatycznej, a także rzucali granaty. Jeden z ataków przeprowadzono w najsłynniejszej w mieście kawiarni "Cafe Leopold", popularnej wśród turystów. Na wyższych piętrach zabytkowego hotelu Taj Mahal wskutek wymiany ognia między zamachowcami i antyterrorystami na krótko wybuchł pożar. Gości hotelowych ewakuowano przez okna. Napastnikami byli młodzi mężczyźni w wieku 20-25 lat, którzy szukali osób z paszportami brytyjskimi lub amerykańskimi. Do zamachów przyznała się mało znana do tej pory organizacja Mudżahedini Dekanu. Jest ona prawdopodobnie związana z ugrupowaniem Indyjskich Mudżahedinów, znanych z wielu ataków terrorystycznych, jakie przeprowadzali na terenie Indii. Walka policjantów z zamachowcami trwała wiele godzin. Indyjskim siłom bezpieczeństwa udało się zabić czterech domniemanych zamachowców, a kolejnych dziewięciu aresztować. W starciach z terrorystami zginęło 12 funkcjonariuszy policji, w tym pięciu wysokich oficerów m.in. szef bombajskiej brygady antyterrorystycznej Hemant Karkare. W stolicy Indii Delhi w związku za atakami w Bombaju zaostrzono środki bezpieczeństwa.