Przypomnijmy, że 22 marca o godzinie 8 rano doszło do eksplozji na lotnisku w Brukseli. Dopiero godzinę po tym fakcie policja skonkludowała, że miasto zostało zaatakowane przez terrorystów oraz że stacje metra i kolei powinny zostać zamknięte. E-mail nakazujący zamknięcie brukselskiego metra został wysłany ok. godz. 9 na prywatny adres Jo Decuypera, funkcjonariusza odpowiadającego za bezpieczeństwo sieci kolejowych. Rzeczą oczywistą jest, że zgodnie z wszelkimi regułami taki e-mail powinien zostać wysłany na oficjalny, służbowy adres. O godz. 9.11 doszło do wybuchu bomby na stacji metra Maelbeek. Dopiero 16 minut później zamknięto brukselskie metro. Wspomniany Jo Decuyper uważa, że tej tragedii trudno było uniknąć: po zamachach na lotnisku nie działały telefony, a on sam nie siedział przed komputerem. Ponadto przeprowadzenie ewakuacji metra zajmuje co najmniej 30 minut. Jednak wielu ekspertów ds. bezpieczeństwa, zwłaszcza amerykańskich, uważa, że belgijskie służby zawiodły na całej linii.