Według jej doniesień Laachraoui pracował na lotnisku do 2012 roku na tymczasowych umowach dla jednej z działających tam firm, co może oznaczać, że "był dobrze poinformowany o bezpieczeństwie" w Zaventem. Nie wiadomo na razie, czy mężczyzna miał już radykalne poglądy, gdy pracował w tym porcie lotniczym. Dziennik "Standaard" podał, że Laachraoui pracował na lotnisku, zanim wyjechał do Syrii "i na długo przed radykalizacją". Ponadto dżihadysta pracował przez dwa miesiące, w 2009 roku i 2010 roku, dla firmy sprzątającej, świadczącej wówczas usługi dla Parlamentu Europejskiego. Ani policja, ani władze lotniska Zaventem nie odniosły się do najnowszych doniesień medialnych. VTM poinformowała też, że kilka dni przez zamachami policja odkryła na lotnisku tajne miejsce modlitw dla muzułmanów. Sala znajdowała się na parterze portu lotniczego, tuż przy sortowni bagażowej. Spotykali się tam zradykalizowani pracownicy lotniska - donosi VTM. Telewizja podaje, że na wniosek policji miejsce to zostało już opróżnione i zamknięte. Jak wynika z listu otwartego lotniskowej policji, co najmniej 50 potencjalnych zwolenników Państwa Islamskiego (IS) pracuje w Zaventem, a niektórzy z nich mają przejściówki, dzięki którym mogą wejść do wnętrza samolotu. Policja skrytykowała fakt, że wielu pracowników lotniska, którzy mają dostęp do bagażu, to osoby z "karane w przeszłości, często za poważne przestępstwa". Według sił bezpieczeństwa jest to rezultat "postępowej polityki aktywizacji zawodowej". Wśród pracowników Zaventem są też podejrzane osoby wyznające "radykalną ideologię". W zamachach na lotnisku w Zaventem, a także w brukselskim metrze, zginęły 32 osoby.