W eksplozji dwóch samochodów pułapek w Reyhanli zginęły w sobotę co najmniej 43 osoby, a 140 zostało rannych. Jeszcze przed wypowiedzią wicepremiera Turcji, szef tureckiego rządu Recep Tayyip Erdogan zasugerował, że zamach może mieć związek z trwającym od ponad dwóch lat konfliktem w Syrii lub z procesem pokojowym, który ma zakończyć trwającą od blisko trzech dziesięcioleci zbrojną rebelię kurdyjskich separatystów. Zamach na południu Turcji ostro potępili sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry. "Nic nie może usprawiedliwić ataku na cywilów" - oświadczył Ban Ki Mun. John Kerry zapewnił, że USA stoją po stronie swego sojusznika - Turcji. Wiadomości o zamachu w Reyhanli określił jako "przerażające".