Do zamachu doszło w piątek wieczorem. "Iryna Farion została postrzelona. Nie wiadomo, czy strzał był śmiertelny, kobietę zabrało pogotowie. Dowiedziałem się o tym z własnych źródeł. (...) Strzelca widzieli sąsiedzi, miał rękawiczki, a broń nie posiadała tłumika" - przekazała początkowo w mediach społecznościowych dziennikarka Espreso TV Marta Oliyarnyk. Podobną informację podał portal Glavred, powołując się na lokalne źródła. "Z nieoficjalnych informacji wynika, że Farion żyje, ale jest w bardzo poważnym stanie" - czytamy w artykule. Kobieta została postrzelona w głowę. Lwowska policja podała informację o "zamachu na życie osoby publicznej". Natomiast wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Lwowa Igor Zinkiewicz zaznaczył, że potwierdził informację, iż Farion jest w "poważnym stanie". W piątek późnym wieczorem służby prasowe szpitala, do którego trafiła Farion poinformowały, że ranna kobieta zmarła. Wołodymyr Zełenski: Winny musi ponieść pełną odpowiedzialność Do zamachu odniósł się Wołodymyr Zełenski. Zaznaczył, że jest na bieżąco informowany o poszukiwaniach napastnika. "W celu ustalenia okoliczności tej zbrodni zaangażowane są wszystkie niezbędne siły policji i SBU. Lekarze walczą o życie Iryny Farion. Wszelka przemoc zasługuje jedynie na potępienie i ktokolwiek jest winny tego ataku, musi ponieść pełną odpowiedzialność" - podkreślił prezydent w mediach społecznościowych. Iryna Farion. Kim była? Farion do niedawna była wykładowczynią Politechniki Lwowskiej, a w przeszłości deputowaną do Rady Najwyższej Ukrainy. Była posłanką konserwatywno-nacjonalistycznego Ogólnoukraińskiego Stowarzyszenia "Swoboda". W czasach ZSRR należała do Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Jako deputowana podkreślała znaczenie języka ukraińskiego i sprzeciwiała się propozycjom prawnym, które wprowadzałyby urzędową dwujęzyczność w regionach Ukrainy, w których populacja mniejszości etnicznych przekracza 10 procent. Kobieta była lingwistką, stanowisko na uczelni straciła w listopadzie 2023 roku. Stało się tak po śledztwie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i liście studentów politechniki do władz uczelni. W dokumencie podkreślono, że młodzież nie chce tolerować wypowiedzi wykładowczyni. Konflikt o pułk Azow Kontrowersje wywołały jej słowa o bojownikach pułku Azow. W wywiadzie telewizyjnym Farion powiedziała, że "kategorycznie nie akceptuje", iż wojskowi tej jednostki nie mówią po ukraińsku, tylko po rosyjsku. - Nie mogę ich nazwać Ukraińcami, jeśli nie mówią po ukraińsku. Niech nazywają się Rosjanami. (...) To tacy wielcy patrioci. Okażcie swój patriotyzm, nauczcie się języka Tarasa Szewczenki - stwierdziła wtedy. Oceniła również, że żołnierze, którzy mówią po rosyjsku, nie przestrzegają prawa, ponieważ językiem Sił Zbrojnych Ukrainy jest język ukraiński. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!