W dwóch eksplozjach w Wołgogradzie - w niedzielę na dworcu i w poniedziałek w trolejbusie - rannych zostało 105 osób. W szpitalach przebywają wciąż 64 osoby. Stan siedmiorga z nich lekarze określają jako skrajnie ciężki. Piętnaścioro poszkodowanych przetransportowano samolotami Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych do klinik w Moskwie. Jednocześnie ze stolicy Rosji do Wołgogradu przerzucono lekarzy różnych specjalności. We wtorek w Wołgogradzie odbyły się pierwsze pogrzeby ofiar zamachów. Pochowany został m.in. 29-letni Siergiej Naliwajko, pracownik Rosyjskich Kolei Żelaznych (RŻD), który obsługiwał bramkę pirotechniczną na dworcu. To on wraz z jednym z policjantów próbował zatrzymać terrorystę samobójcę. W ostatnią drogę odprowadziły go setki mieszkańców miasta. Organizacją pogrzebów zajmują się władze obwodu wołgogradzkiego. Rodziny wszystkich ofiar śmiertelnych otrzymają bezzwrotną zapomogę w wysokości 1 mln rubli (około 30,5 tys. dolarów). W Wołgogradzie obowiązują nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Do miasta wprowadzono wojska wewnętrzne MSW. Policjanci i żołnierze przeczesują je w poszukiwaniu osób, które mogą mieć związek z organizacją zamachów. Kontrolowane są hotele, domy akademickie, hotele robotnicze, internaty, strychy i piwnice. Zaostrzono kontrolę podróżnych na dworcu kolejowym i lotnisku. Dokładnie sprawdzane są wszystkie samochody wjeżdżające do miasta. Duże sklepy są monitorowane przez policjantów. Legitymują oni wszystkie osoby, które wydają się im podejrzane. Niektórzy z kontrolowanych zatrzymywani są do dalszych wyjaśnień. Dotyczy to głównie przyjezdnych z republik Północnego Kaukazu. W wyniku tych działań skonfiskowano już ponad 150 sztuk broni palnej. Napięcie w Wołgogradzie nie słabnie. Krążą pogłoski, że do miasta przyjechało troje terrorystów-samobójców. Mimo że władze dementują te doniesienia, mieszkańcy obawiają się kolejnego zamachu. W obawie o życie wielu chwilowo zrezygnowało z korzystania z komunikacji miejskiej. Z Moskwy Jerzy Malczyk