Według ostatnich danych w ataku zabitych zostało co najmniej 31 ludzi, a rannych - co najmniej 28. - Terrorystyczna grupa Rigiego wzięła odpowiedzialność za atak - powiadomiła telewizja państwowa. Abdulmalik Rigi jest przywódcą rebeliantów z grupy Jundallah (Żołnierze Boga), którą władze w Teheranie oskarżają o związki z sunnickimi islamistami i Al-Kaidą. Grupa ta przyznała się do zamachu bombowego na szyicki meczet w Zahedanie w maju tego roku, w którym zginęło 25 ludzi. Jundallah twierdzi, że walczy o prawa sunnitów w Iranie. Irańska agencja IRNA podała, że dwie z ofiar niedzielnego zamachu to zastępca dowódcy sił lądowych Strażników Rewolucji oraz szef ich jednostki w prowincji Sistan i Beludżystan. Według państwowej rozgłośni IRIB, ataku dokonano przy wejściu do sali konferencyjnej w mieście Sarbaz. Zamachowiec zdetonował ładunki wybuchowe podczas posiedzenia przywódców plemiennych, a wśród ofiar są szefowie plemion i cywile - informuje irańska państwowa telewizja. Przed doniesieniami o przyznaniu się Jundallah do zamachu Strażnicy Rewolucji oznajmili w oświadczeniu przekazanym przez telewizję, że w atak zamieszane są "z pewnością elementy zagraniczne". Telewizja państwowa podała zaś, powołując się na dobrze poinformowane źródła, że w zamach "bezpośrednio zamieszana" jest Wielka Brytania. Natomiast szef parlamentu irańskiego Ali Laridżani oznajmił, że "ostatnie akty terrorystyczne są rezultatem działań Stanów Zjednoczonych". Sistan i Beludżystan to prowincja w większości szyickiego Iranu, w której przeważają sunnici i etniczni Beludżowie. Strażnicy Rewolucji powstali po rewolucji irańskiej w 1979 roku. Ta elitarna formacja w liczbie 120 tys. ludzi ma własne siły lądowe, morskie i powietrzne. Sprawuje kontrolę nad irańskim programem nuklearnym, zajmuje się też utrzymaniem bezpieczeństwa w ważnych rejonach przygranicznych.