Eksplozja samochodu-pułapki, który zdetonował zamachowiec- samobójca, nastąpiła przed pałacem w centrum miasta, gdzie ma siedzibę premier Algierii Abdelaziz Belchadem i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. W tym zamachu, wraz z jego sprawcą, zginęło dziewięć osób, a 32 zostały ranne. Premierowi Belchademowi nic się nie stało. Sześciopiętrowy pałac został w wyniku eksplozji uszkodzony. Zniszczone zostały także zaparkowane w pobliżu samochody. Z okien pobliskich domów powypadały szyby. Według źródeł policyjnych celem ataku była siedziba szefa rządu. Premier Belchadem nazwał zamach "tchórzliwym aktem terrorystycznym, dokonanym w momencie, gdy algierski naród domaga się pojednania narodowego". Drugi wybuch miał miejsce obok posterunku policji usytuowanego w pobliżu lotniska pod Algierem. Tu śmierć poniosło osiem osób, a 50 zostało rannych. Akty przemocy w Algierii nasiliły się, gdy rebeliancka Organizacja Islamskiego Maghrebu, do niedawna działająca pod nazwą Salaficka Grupa Modlitwy i Walki, w ubiegłym roku związała się z Al-Kaidą. Ugrupowanie to przyznało się do wielu akcji terrorystycznych - zamachów bombowych, ataków na siły bezpieczeństwa i porwań cudzoziemców. W trwających od 1992 roku niepokojach w Algierii - do jakich doszło po anulowaniu przez władze drugiej tury wyborów, w których w 1991 r. zwyciężyła partia islamskich ortodoksów Islamskiego Frontu Ocalenia (FIS) - zginęło ponad 150 tysięcy ludzi a tysiące uznaje się za zaginionych. W lutym obecnego roku weszła w życie Karta Pokoju i Pojednania Narodowego, opracowana przez prezydenta Algierii Abdelaziza Buteflikę. Karta przewiduje amnestię dla tych osób, oskarżanych o terroryzm, które złożyły broń i wyraziły skruchę. Karta wprowadza także zakaz prowadzenia jakiejkolwiek działalności politycznej przez byłych działaczy zakazanego Islamskiego Frontu Ocalenia. Na mocy Karty do tej pory zwolniono z więzień dwa tysiące osób, a 300 islamistów złożyło broń.