Atak był "dobrze skoordynowanym atakiem terrorystycznym" - ocenił dowódca wielonarodowej dywizji gen. Mieczysław Bieniek. Krótko po siódmej rano czasu lokalnego położoną nie opodal domów Irakijczyków bazę logistyczną Charlie zaatakowały dwa samochody- pułapki, wypełnione materiałami wybuchowymi i amunicją artyleryjską, m.in. kalibru 152 mm. Pierwszy samochód, hyundai typu pick-up, wybuchł robiąc wyrwę w murze otaczającym bazę. Wtedy nadjechała cysterna, która eksplodowała przed wyrwą. Szacuje się, że w drugiej eksplozji wybuchło 700 kg ładunku wybuchowego. Obu terrorystów zastrzeliła seriami z broni maszynowej mongolska ochrona, pełniąca straż na wieży wartowniczej, oddalonej kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie zamachowcy próbowali sforsować mur. Potężny drugi wybuch spowodował zawalenie się czterech budynków mieszkalnych na zewnątrz bazy. Zginęło tam sześciu irackich cywilów (w tym cała rodzina). Odłamki szkła z budynków wewnątrz bazy zraniły zaś żołnierzy koalicji. W tym czasie na terenie bazy trwał bowiem ożywiony poranny ruch, wielu żołnierzy właśnie szło na śniadanie. Jak podał szef służby zdrowia wielonarodowej dywizji ppłk Adam Paszkowski, w sumie poszkodowanych było 26 polskich żołnierzy, ale części nie hospitalizowano, gdyż doznali tylko powierzchownych obrażeń. Niektórych opatrzono na miejscu, nie kierując ich do szpitala. Polakom nic nie zagraża. Są to obrażenia od odłamków szyb - mówi Janusz Zemke, wiceminister obrony narodowej. Posłuchaj: Do szpitali trafiło w sumie 12 Polaków: trzech - w Bagdadzie, a dziewięciu - w Karbali. Do szpitali trafił też jeden żołnierz węgierski i jeden amerykański. Życiu rannych, ewakuowanych sprawnie amerykańskimi śmigłowcami, nie zagraża niebezpieczeństwo. Poszkodowanych było też - bez konieczności hospitalizacji - 16 Węgrów oraz 15 Bułgarów. Nie potwierdziły się wcześniejsze informacje z Bagdadu o rannych Filipińczykach. Ppłk Marek Sanak, komendant bazy Charlie, powiedział polskim dziennikarzom na miejscu zamachu, że lej powstały po zamachu liczy do ośmiu metrów szerokości i ponad dwa metry głębokości. Pracują tam obecnie ekipy porządkujące teren zamachu. Bazy z zewnątrz i od wewnątrz chronią wzmocnione siły polskich żołnierzy. W jednym miejscu zebrano szczątki samochodu oraz terrorystów - rozrzucone w odległości około 200 m od miejsca eksplozji. - Ten zamach nie był przeprowadzony perfekcyjnie, bo terroryści nie mieli rozpoznanego obozu, gdyż nie wiedzieli, że w tym miejscu są umocnienia betonowe i grząski grunt - oświadczył Sanak. - Nie mieli szans przebić się do środka obozu - ocenił. Zarazem podkreślił, że błyskawiczna reakcja żołnierza mongolskiego, który otworzył ogień do terrorystów, ocaliła bazę przed poważniejszymi skutkami zamachu. Miejscowa ludność agresywnie wyrażała wobec polskich dziennikarzy przekonanie, że poranny wybuch był rakietowym atakiem Amerykanów lub Polaków na ich domy. Rozognione emocje Irakijczyków musiała powściągnąć iracka policja; pomogła też mediacja duchownego szyity. - To było spowodowane pierwszym wrażeniem tych ludzi; wiadomo, że ponieśli bardzo duże straty - powiedział zastępca dowódcy wielonarodowej dywizji gen. Piotr Czerwiński. Dodał, że jeśli zamachy będą się powtarzać, ludność "może być wrogo nastawiona do Polaków, co będziemy starali się łagodzić". Czerwiński zapowiedział wzmocnienie ochrony obozów dywizji oraz większe rozpoznanie i częstszy kontakt z ludnością cywilną. Także gen. Bieniek oświadczył, że więcej będzie odtąd patroli zewnętrznych i zapowiedział zwiększoną gotowość sił szybkiego reagowania. Dzisiaj pod wieczór w Obozie Babilon dały się słyszeć od strony Hilli, odległej o kilka kilometrów, dwa nowe wybuchy. Według nieoficjalnych informacji, doszło do ataków na cele cywilne. W bardzo podobnym ataku na włoską bazę w Nasiriji w listopadzie ubiegłego roku zginęło 19 włoskich żołnierzy i karabinierów. W grudniu w Karbali, w polskiej strefie stabilizacyjnej, w zamachu zginęło czterech bułgarskich żołnierzy i dwóch kolejnych Włochów. Wcześniej w ataku na polski konwój w Iraku zginął oficer. W wypadku z bronią śmierć poniósł jeszcze jeden żołnierz; kilku innych Polaków zostało też rannych w różnych wypadkach.