Wieczorne eksplozje nastąpiły w kontrolowanej przez wojska koalicji tzw. zielonej strefie, w której oprócz hotelu znajduje się siedziba władz koalicyjnych oraz biuro prasowe wojsk koalicji. Wolfowitz nie odniósł obrażeń w porannym ataku na hotel Raszid, który jest jednocześnie siedzibą amerykańskiej administracji Iraku. Oświadczył on, że tego typu ataki nie powstrzymają USA przed wypełnieniem swojej misji w Iraku. Atak podważył jednak amerykańskie twierdzenia, według których sytuacja w Iraku powoli się normalizuje, gdyż amerykański żołnierz, który zginął, jest 109. zabitym od czasu ogłoszenia przez prezydenta George'a W. Busha zakończenia głównych działań wojennych. Wskutek ataku zginął jeden amerykański żołnierz w stopniu pułkownika, rannych zaś zostało 17 osób, w tym siedmiu amerykańskich cywilów i czterech żołnierzy. Ranni zostali też cywile z innych państw koalicji - według nieoficjalnych informacji - z Czech, Włoch, Wielkiej Brytanii, Nepalu i Indii. - Te terrorystyczne ataki nie powstrzymają nas od wypełniania naszej misji, jaką jest pomoc Irakijczykom w uwolnieniu się od sprawców tego typu przestępstw, jak i ochrona Amerykanów przed tego rodzaju terroryzmem - powiedział Wolfowitz po zamachu. Być może Wolfowitz zawdzięcza życie czujności irackiej ochrony hotelu Raszid w Bagdadzie. Jak wyjaśniał on dziennikarzom, ochroniarze zauważyli rano samochód z podejrzanie wyglądającą przyczepą. Pobiegli w jego stronę, przez co zamachowcy nie mieli czasu, by uzbroić wszystkie rakiety w wyrzutni i precyzyjnie je wycelować. W wyrzutni, zamaskowanej tak, by przypominała duży generator prądotwórczy na kołach, znajdowało się 40 rakiet, blisko 30 zostało wystrzelonych, 8 uderzyło w hotel. Generał Martin Dempsey, odpowiedzialny za bezpieczeństwo w irackiej stolicy, uważa, że przygotowania do zamachu trwały kilka miesięcy, a sama akcja przypadkowo zbiegła się z pobytem Wolfowitza w hotelu. Zdaniem amerykańskiego dowódcy, irackim bojówkarzom chodziło o zdyskredytowanie wysiłków koalicji włożonych w odbudowę Iraku. Wczoraj w Bagdadzie Amerykanie uruchomili jeden z głównych mostów na Tygrysie. W dodatku siły USA ułatwiły zamachowcom zadanie, bo niedawno zawężono strefę ochronną wokół hotelu, po to, by nie utrudniać życia mieszkańcom irackiej stolicy. Według generała Depmseya, była to słuszna decyzja. Wolfowitz, zagorzały zwolennik wojny z Irakiem, przebywa z drugą w ciągu trzech miesięcy wizytą w okupowanym Iraku. W rozmowach podkreśla konieczność przyspieszenia formowania nowej armii irackiej, sił policyjnych, straży granicznej i korpusu obrony cywilnej. Powell: USA zaskoczone nasileniem ataków na Amerykanów w Iraku Amerykański sekretarz stanu Colin Powell powiedział dzisiaj, że Stany Zjednoczone nie spodziewały się ataków na taką skalę przeciwko ich siłom w Iraku po formalnym ogłoszeniu przez Waszyngton 1 maja zakończenia wojny irackiej. "Nie spodziewaliśmy się, że będą tak intensywne i będą trwały tak długo" - przyznał Powell w wypowiedzi dla amerykańskiej telewizji NBC po dzisiejszym zamachu na hotel Raszid. "Przeżywamy bardzo trudny okres" - oświadczył szef amerykańskiej dyplomacji, który uważa jednak, że Stany Zjednoczone "potrafią z tego wyjść". Bremer: Ujęcie Saddama nie powstrzyma ataków, ale trzeba go złapać Amerykański administrator Iraku Paul Bremer oświadczył w niedzielę, że ujęcie Saddama Husajna jest tylko kwestią czasu, ale nie powstrzyma zamachów na siły USA, w rodzaju ostrzelania rakietami hotelu Raszid w Bagdadzie. Bremer, który wypowiadał się za pośrednictwem amerykańskiej telewizji Fox News, wyraził jednak przekonanie, że były dyktator zostanie w końcu pojmany. Amerykański administrator Iraku powiedział: "Ataki nie ustaną, ale rzeczą pożyteczną będzie zadawać ciosy Saddamowi. Dziś jest on jeszcze wśród żywych. My go złapiemy, znajdziemy go. Idziemy jego śladem. Nie mamy jednak dokładnej informacji, gdzie znajduje się w obecnej chwili" - oświadczył Bremer.