Funkcjonariusze organów ścigania wstępnie zidentyfikowali podejrzanego o zamach na Donalda Trumpa. Federalne Biuro Śledcze przekazało, że jest to 20-letni Thomas Matthew Crooks z Bethel Park pod Pittsburghiem w Pensylwanii. Gazeta "Washington Post" podaje, powołując się na rejestr wyborców w tym stanie, że Cooks był wyborcą Partii Republikańskiej. Według agencji AP raporty dotyczące finansów kampanii wyborczej pokazują, że 20 stycznia 2021 r., czyli w dniu zaprzysiężenia Joe Bidena na prezydenta USA, mężczyzna przekazał 15 dolarów na rzecz komitetu akcji politycznej (PAC) wspierającego Partię Demokratyczną. Motyw działania nie został ustalony. Służby nie wykluczają, że zamachowiec miał wspólników. Zamach na Donalda Trumpa. Sprawca nie żyje Jak poinformowała służba prasowa US Secret Service, zamachowiec oddał więcej strzałów w stronę sceny. Zginął jeden z uczestników wiecu, a dwie kolejne są ranne. Ich stan jest krytyczny. Donald Trump został ranny podczas sobotniego wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii. Właśnie zaczynał przemówienie, kiedy rozległy się strzały. Były prezydent USA złapał się za prawe ucho. Po tym opadł na kolana za podium. Chwilę później zajęli się nim ochroniarze i wyprowadzili go z wiecu. Donald Trump został ranny w ucho, jego życiu oraz zdrowiu nic nie zagraża. Napastnik został od razu zastrzelony. Jeden ze świadków zdarzenia powiedział, że widział napastnika, jak ten rozkłada karabin na dachu pobliskiego dachu. Kilka osób stojących obok miało zwrócić uwagę służbom na ten fakt, ale nikt nie zareagował. Wiadomo, że będzie to wyjaśniane w trakcie śledztwa. Prokurator okręgowy hrabstwa Butler Richard Goldinger powiedział, że nie wie, jak mogło dojść do zamachu i jak napastnik wszedł na miejsce, z którego padły strzały. Joe Biden potępia atak na Donalda Trumpa Kilka godzin po tym zdarzeniu Donald Trump zabrał głos w tej sprawie. W mediach społecznościowych zapewnił, że czuje się dobrze. Podziękował służbom za szybką reakcję. "Co najważniejsze, pragnę złożyć kondolencje rodzinie osoby, która zginęła na wiecu, a także rodzinie innej osoby, która została ciężko ranna. To niewiarygodne, że coś takiego mogło zdarzyć się w naszym kraju" - napisał. W sprawie głos zabrał także Joe Biden. Prezydent USA potępił zamach i stwierdził, że w "Ameryce nie ma miejsca na taką przemoc". "Cieszę się, że jest cały i ma się dobrze. Modlę się za niego i jego rodzinę oraz za wszystkich, którzy byli na wiecu, w oczekiwaniu na dalsze informacje. Jill i ja jesteśmy wdzięczni Secret Service za zapewnienie mu bezpieczeństwa. W Ameryce nie ma miejsca na tego rodzaju przemoc. Musimy zjednoczyć się jako jeden naród, aby to potępić" - podkreślił Biden w oświadczeniu wydanym przez Biały Dom. Podobne oświadczenia wydali m.in. Barack Obama, Kamala Harris, Izby Reprezentantów Mike Johnson i lider większości w Senacie Chuck Schumer. Źródło: BBC, CNN ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!