- Jestem przekonany, że Al-Kaida jest obecna na Bali - wyjaśnił minister w rozmowie z dziennikarzami. Władze indonezyjskie od wielu już miesięcy mówią o obecności Al-Kaidy w ich kraju. Liczba ofiar zamachu terrorystycznego na Bali wzrosła do 190 osób. Może ona być jednak wyższa, gdyż indonezyjskie władze twierdzą, że nadal 200 osób uznaje się za zaginionych. Stan 90 spośród 309 rannych jest krytyczny. Z oficjalnych informacji wynika, że ofiarami ataku są obywatele dziewiętnastu państw, przede wszystkim Australii. Wśród zabitych są także Indonezyjczycy, Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i Amerykanie. Do tej pory udało się zidentyfikować jedynie około 30 ciał. Identyfikacja ofiar jest bardzo utrudniona ze względu na to, że zwłoki są w znacznym stopniu spalone. Wśród ofiar nie wymienia się Polaków. Radca prasowy ambasady polskiej w Dżakarcie, Władysław Strażewski, poinformował, że według zabranych dzisiaj danych, prawdopodobnie - na "90 procent" - wśród ofiar tragedii nie ma polskich turystów. Ambasada sprawdziła wszystkie szpitale, do których trafili ranni w zamachach - w żadnej z baz danych nie ma Polaków. Zdaniem radcy, polscy turyści szczęśliwie uniknęli tragedii, ponieważ nie byli zakwaterowani w Kuta, gdzie doszło do zamachów, lecz w innych punktach wyspy. Radca ambasady zastrzegł jednak, że wciąż części ofiar śmiertelnych tragedii nie udało się zidentyfikować. Większość obcokrajowców rannych w wyniku zamachu została ewakuowana z Indonezji lub zwolniona ze szpitali. Przez całą noc wojskowe samoloty transportowały do Darwin, na północy Australii, około 200 rannych Australijczyków. Dzisiaj na miejscu tragedii podejmą pracę eksperci ds. terroryzmu ze Stanów Zjednoczonych i Australii. Jak do tej pory nikt nie przyznał się do zamachów, przypisywanych jednoznacznie islamskim radykałom. Ambasador USA w Indonezji powiedział wczoraj, że prezydent Bush w ostatnich dniach ostrzegał miejscowy rząd przed ryzykiem ataku terrorystycznego. Osama bin Laden cieszy się z zamachów Telewizja Al-Dżazira poinformowała dzisiaj o oświadczeniu Osamy bin Ladena, w którym przywódca Al-Kaidy sławi "bohaterskie" zamachy na francuski tankowiec koło Jemenu i na żołnierzy amerykańskich w Kuwejcie. Oświadczenie wzywa też muzułmanów do walki z Amerykanami i żydami. Na pokładzie francuskiego tankowca "Limburg" doszło 6 października do eksplozji w pobliżu Jemenu. Śledztwo wykazało, że był to zamach terrorystyczny. 8 października na wyspie Failaka w Zatoce Perskiej u wybrzeży Kuwejtu dwaj miejscowi cywile narodowości kuwejckiej otworzyli ogień do marines (żołnierzy korpusu piechoty morskiej USA), odbywających tam ćwiczenia z wojskami kuwejckimi. Jeden z żołnierzy amerykańskich zginął, drugi został ranny. Marines odpowiedzieli ogniem na atak, zabijając napastników, którzy strzelali z samochodu. Po zamachu na marines, władze Kuwejtu aresztowały 26 osób, które tworzyły grupę "w rodzaju lokalnej komórki Al-Kaidy" i planowały ataki na kluczowe kuwejckie i amerykańskie cele w tym państwie. 14 października żołnierze amerykańscy w Kuwejcie znów zostali ostrzelani, ale tym razem nie było ofiar. - Bohaterska operacja w Kuwejcie pokazuje poziom niebezpieczeństwa, grożącego siłom USA w krajach islamskich - głosi oświadczenie, przekazane przez telewizję Al-Dżazira. - Priorytetem na tym etapie wojny musi być (...) walka przeciwko niewiernym, Amerykanom i żydom, którzy nie poniechali niesprawiedliwości. Departament Stanu USA wezwał Amerykanów do wyjazdu z Indonezji Departament Stanu USA zaapelował wczoraj do wszystkich amerykańskich obywateli przebywających w Indonezji, aby natychmiast opuścili ten kraj. Równocześnie wszyscy pracownicy amerykańskich instytucji w Indonezji otrzymali polecenie wyjazdu z Indonezji, o ile nie wykonują zadań nie cierpiących zwłoki. Głos w sprawie tragedii na Bali zabrał prezydent George W.Bush, wzywając świat by wystąpił przeciwko fali terroru. - Świat musi przeciwstawić się czynnie zagrożeniu, jakim dla wszystkich jest terroryzm - stwierdził Bush w oświadczeniu, przekazanym przez Biały Dom. Władze Indonezji zignorowały ostrzeżenia W Australii ogłoszono dzień żałoby, by uczcić pamięć ofiar sobotniego zamachu na indonezyjskiej wyspie Bali. Azjatycka prasa potępia indonezyjski rząd, iż ignorował ostrzeżenia o zagrożeniu terroryzmem. Filipiński dziennik "Star" pyta retorycznie: "Kiedy wreszcie prezydent Megawati Sukarnoputri zacznie działać, dodając, że Indonezja staje się centrum światowego terroryzmu, gdyż władze boją się stawić czoła islamskim fundamentalistom". W podobnym tonie pisze singapurski "Straits Times" zauważając, że zamachy na Bali muszą wreszcie uświadomić władzom Indonezji, a także innych państw, że cena bezczynności jest znacznie wyższa niż cena działania. "South China Morning Post" krytykuje Indonezję, że nie włączyła się aktywniej w międzynarodową walkę z terroryzmem. Samozadowolenie przemieniło Azję w główny cel, teraz złudne poczucie bezpieczeństwa prysnęło, jak bańka mydlana. W samej Indonezji, anglojęzyczny dziennik "Jakarta Post", w artykule zatytułowanym "Narodowa Tragedia" pisze, że można się było spodziewać czegoś takiego. Przypomina ostrzeżenia przed terrorystami płynące ze strony rządów Singapuru, Malezji, Filipin, Australii i Stanów Zjednoczonych, które rząd Indonezji zdawał się ignorować. Władze kraju mogą teraz odczuć na własnej skórze skutki swojej indolencji. Z Bali, turystycznego raju, w panice wyjeżdżają obcokrajowcy. Dochody z turystyki zaczną gwałtownie spadać. Blair chce wspólnych akcji przeciw ekstremistom Brytyjski premier Tony Blair opowiedział się dzisiaj za dalszym prowadzeniem wspólnych akcji międzynarodowych przeciw grupom ekstremistycznym, takim jak ta, która jest odpowiedzialna za sobotni zamach na indonezyjskiej wyspie Bali. - Mamy ponownie przerażający dowód na to, do czego zdolni są ci ekstremiści - powiedział dziennikarzom Blair, który jutro wygłosi w tej sprawie oświadczenie w parlamencie. - Jak powiem jutro w Izbie Gmin, ważne jest teraz, abyśmy się zastanowili, jakie dalsze działania możemy podjąć na szczeblu międzynarodowym w walce z tymi grupami, zanim zginą następni niewinni ludzie - dodał. Unia potępia zamach, pragnie zwalczać terroryzm Przewodząca obecnie Unii Europejskiej Dania potępiła dzisiaj zamach na indonezyjskiej wyspie Bali i zapewniła o głębokim zaangażowaniu Unii w zwalczanie międzynarodowego terroryzmu. - Ten atak terrorystyczny musi zostać potępiony w sposób najbardziej zdecydowany - powiedział premier Danii Anders Fogh Rasmussen na konferencji prasowej w Madrycie po rozmowach z premierem Hiszpanii Jose Marią Aznarem. - Ten atak i oczywisty zamiar spowodowania śmierci i cierpień całkowicie niewinnych ludzi są ohydne. Takiej pogardy dla ludzkiego życia nie można pojąć - oświadczył Rasmussen. Podkreślił, że Piętnastka jest głęboko zaangażowana w zwalczanie międzynarodowego terroryzmu. - Nie wolno pozwolić, by terror zastraszał demokrację i wolne społeczeństwa - powiedział duński premier po rozmowach z Aznarem, które koncentrowały się na planowanym na 24-25 października szczycie UE w Brukseli. Aznar przyłączył się do wyrażonych przez Rasmussena słów potępiających zamach i pośrednio poparł akcję zapobiegawczą w zwalczaniu dalszych zamachów. Wskazał na hipotetyczną możliwość posiadania przez grupę przestępców, takich jak ci na Bali, broni masowego rażenia. - Musimy zmierzyć się z realiami (...) My, demokraci, musimy być gotowi nie do tego, by czekać i opłakiwać w przyszłości jeszcze więcej ofiar, lecz działać wówczas, gdy jest to konieczne do zapobieżenia nowym ofiarom - powiedział premier Hiszpanii. Aznar nie wspomniał o Iraku, lecz Madryt jest sprzymierzeńcem prezydenta USA George`a W. Busha w jego zamiarach wobec Bagdadu. Hiszpania opowiada się za nową zdecydowaną rezolucją ONZ w kwestii inspekcji rozbrojeniowych w Iraku.