Rzecznik linii powiedział, że samolot został sprawdzony i na jego pokładzie nie znaleziono żadnych materiałów wybuchowych. Maszyna wystartowała z półtoragodzinnym opóźnieniem. Jego zdaniem takie alarmy zdarzają się stosunkowo często. Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy francuskiego airbusa, który w poniedziałek zaginął nad Atlantykiem. Jednak francuski minister obrony Herve Morin i Pentagon twierdzą, że nie znaleziono żadnych śladów działań terrorystycznych, a brazylijski minister obrony Nelson Jobim oświadczył, że "ta możliwość nie była nawet rozważana". W środę znaleziono kolejne szczątki samolotu. Zdaniem specjalistów ds. lotnictwa ich rozproszenie na dużym obszarze może świadczyć o tym, że samolot rozpadł się w powietrzu. Brazylijskie media, powołując się na źródła w Air France, opublikowały w środę prawdopodobną rekonstrukcję zdarzeń. Informacji tych nie potwierdziły ani władze francuskie ani brazylijskie. Według tego raportu pilot airbusa o godz. 23.00 czasu lokalnego (godz. 4.00 czasu polskiego) poinformował, że przelatuje przez burzowe chmury, którym towarzyszyły gwałtowne porywy wiatru i błyskawice. Dziesięć minut później samolot wysłał serię automatycznych sygnałów o wyłączeniu autopilota i przełączeniu się systemu naprowadzania na zapasowe zasilanie oraz o uszkodzeniu przyrządów potrzebnych do ustabilizowania samolotu. Włączył się też alarm. W ciągu kolejnych trzech minut samolot wysyłał sygnały o uszkodzeniu kolejnych urządzeń. Ostatni sygnał, wysłany o godz. 23.14, informował o utracie ciśnienia i usterkach elektrycznych. Zdaniem brazylijskich mediów mogło to oznaczać nagłą dekompresję albo że samolot już spadał.