Tuż po tragedii uważano, że załoga zginęła w chwili rozpadnięcia się wahadłowca. Dokładna analiza ocalałych zapisów rejestratora z pokładu wahadłowca pokazała nieco inny obraz. Kabina załogi prawdopodobnie przetrwała pierwsze chwile po rozpadzie promu, podobnie jak niegdyś kokpit załogi "Challengera". Wskazuje na to choćby fakt, że sam rejestrator, umieszczony w pobliżu miejsca astronautów, pracował jeszcze 50 sekund po zerwaniu łączności z Ziemią. Łączność odzyskano jeszcze na 2 sekundy i dane wskazywały wtedy, że w kabinie panowały w miarę normalne warunki. Wtedy też - jak się wydaje - mogło dojść do ostatniej próby przejęcia przez załogę kontroli nad promem. NASA z oczywistych względów jest bardzo wstrzemięźliwa w ujawnianiu szczegółów ostatnich chwil załogi, jednak prace zmierzające do ich dokładnego poznania mogą mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości badań kosmicznych. Chodzi o poprawę bezpieczeństwa trzech pozostałych wahadłowców.