Jak ustalono, grupa sierot z moskiewskich domów dziecka, a także uczniowie pochodzący z patologicznych rodzin, pojechali na letni obóz do Karelii. Jedną z atrakcji miał być rejs po jeziorze Sjamoziero. Organizatorzy wyprawy zignorowali ostrzeżenia o zbliżającej się wichurze i nie powiadomili miejscowych ratowników. Wysoka fala i silne podmuchy wiatru wywróciły jedną z łodzi, a pozostałe dwie nie mogły dobić do brzegu. O wypadku powiadomiła mieszkańców pobliskiej wioski 12-letnia dziewczynka, którą fale wyrzuciły na brzeg. Dzięki błyskawicznej akcji udało się uratować jedenaścioro dzieci. Niestety później ratownicy wyłowili ciała trzynaściorga uczniów i dorosłego opiekuna. Część uczestników letniego obozu przyznała w rozmowie z telewizją Rossija24, że nie chciała w tak złą pogodę wsiadać do łódek. "Część z nas protestowała, baliśmy się wichury i było bardzo zimno, a fale miały co najmniej 2-3 metry wysokości" - opowiadają dzieci, którym udało się uratować. Prokuratura wszczęła postępowanie karne w tej sprawie, a ponieważ dzieci pochodziły z Moskwy, to zarówno administracja Karelii, jak i rosyjska stolica ogłosiły żałobę.