Belgijskie służby nie mają jeszcze oficjalnej listy zabitych. Jak informuje premier Elio di Rupom, w autokarze było 10 dzieci holenderskich, które uczyły się w belgijskich miastach Lommel i Heverlee oraz jeden Niemiec. W Genewie jest już samolot z rodzinami osób poszkodowanych w wypadku. Na pokładzie są zarówno bliscy tych, którzy zginęli, jak i dzieci rannych w wypadku. W sumie obrażenia odniosło 24 uczniów. Większość z nich ma urazy wielonarządowe. Ich stan jest poważny - przyznają w rozmowach z dziennikarzami lekarze pogotowia. Trójka dzieci jest w śpiączce. Kierujący akcją ratunkową Jean-Pierre Deslarzes opowiadał o bardzo trudnej pracy ratowników medycznych. Byli w szoku, niektórzy nie byli w stanie powstrzymać łez. Jak powiedział, nawet najbardziej zahartowani ratownicy byli wstrząśnięci wypadkiem, w którym po raz pierwszy było tak wiele dzieci wśród ofiar. Akcja ratownicza trwała całą noc. Rannych transportowano do szpitali helikopterami i karetkami. - To tragiczny dzień dla całej Belgii - powiedział premier tego kraju Elio di Rupo. Król Belgów Albert II oświadczył, że kieruje swoje myśli ku tym, którzy zginęli i ich rodzinom. Parlament szwajcarski uczcił minutą ciszy w środę rano pamięć ofiar wypadku. Wracali z obozu narciarskiego We wtorek późnym wieczorem autokar wiozący 52 osoby uderzył w ścianę tunelu w kantonie Valais (niem. Wallis) na autostradzie w południowej Szwajcarii. Zginęło sześć osób dorosłych, w tym dwóch kierowców, oraz 22 dzieci w wieku 11-12 lat. Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Autokarem podróżowali uczniowie dwóch szkół w prowincjach Limburgia i Brabancja w autonomicznym belgijskim regionie Flandrii. Dzieci wracały z obozu narciarskiego w Val d'Anniviers w Szwajcarii. Był to jeden z trzech pojazdów wynajętych na wyjazd uczniów. Dwa pozostałe dojechały bezpiecznie do Belgii. Ze wstępnych informacji przekazanych przez śledczych wynika, że w tunelu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 100 km/godz., autobus wpadł na ścianę z prawej strony, a potem uderzył czołowo w betonową ścianę - część zatoki ratunkowej. Jak relacjonuje agencja AFP, autobus wjechał na autostradę i dwa kilometry dalej znalazł się w tunelu; z niewyjaśnionych powodów został zniesiony na prawo. Wydaje się - relacjonuje BBC - że przejechał długi odcinek wzdłuż prawej ściany tunelu, zanim uderzył czołowo w ścianę. Czoło autobusu uległo zniszczeniu, co sprawiło, że ludzie w środku zostali zablokowani i nie mogli wyjść. - To niezrozumiałe. Były trzy autobusy i tylko jeden miał wypadek, nie stykając się z żadnym innym pojazdem - powiedział szef MSZ Belgii Didier Reynders. Prokurator Elsig wyjaśnił, że autobus był prawie nowy i był wyposażony w pasy bezpieczeństwa. Z kolei belgijski minister transportu Melchior Watheler poinformował, że autokar był z 2002 roku, a jego właściciel, firma Toptours, ma "doskonałą reputację i zawsze przestrzegała zasad bezpieczeństwa". BBC podaje, że w tunelu nie było dużego ruchu w chwili wypadku i warunki jazdy nie odbiegały od normy. Kondolencje płyną z całego świata Do Belgii napływają kondolencje od szefów państw i rządów. Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso złożył belgijskiemu premierowi wyrazy głębokiego współczucia, nazywając wypadek "tragicznym wydarzeniem". "Najszczersze wyrazy smutku i współczucia" przekazał na ręce di Rupo premier Donald Tusk. Kondolencje złożył prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Parlament Europejski uczcił pamięć ofiar wypadku minutą ciszy. - Jesteśmy wstrząśnięci. (...) Każdy z nas na sali, kto ma dzieci może wyobrazić sobie, co czują rodzice - powiedział przewodniczący PE Martin Schulz.